Dość popularnym słowem, gdy mówi
się o związkach, parach, wychowaniu, czy (bardziej ogólnie) o właściwych relacjach
międzyludzkich jest KOMPROMIS.
Piękne słowo, i wydaje się, że to
idealne rozwiązanie w sytuacji, gdy dwie strony mają odmienne zdania. Racja.
Wydaje się.
Kompromis nie jest rozwiązaniem idealnym,
choć może być najlepszym z możliwych, też nieidealnych. Gdyby kompromis zawsze
był możliwy z całą pewnością ludzie zahamowaliby się w rozwoju - tej myśli
rozwijał na razie nie będę.
W życiu często jest tak, że
przychodzi nam zmierzyć się z jakimś problemem, z jakąś decyzją i w związku są
one trudne podwójnie: samo podjecie jest pewnego rodzaju trudnością natomiast
nie dopuszczenie do tego, by się przy tym pokłócić jest jeszcze
trudniejsze. Niestety nie zawsze zadowolić da się wszystkich. Czasem kompromis
polega na całkowitej rezygnacji ze swojego zdania (a wtedy rozwiązanie
przestaje być kompromisowe). Na nieszczęście dla Nas, dla naszych niedoskonałych
umysłów „straty” ponosi każda ze stron „konfliktu”. Zła, że musi poddać się
decyzji drugiej strony jest strona pierwsza, a druga, pozornie zadowolona z
rozstrzygnięcia podświadomie jest rozdarta (czy na pewno, skoro On / Ona miała
inne zdanie to może…) Takie rozterki też są stresujące, frustrujące i są solą
na rany, których może nie być, ale przy kilku / kilkunastu sytuacjach
konfliktowych w końcu i rana się pojawi a wtedy cała ta nagromadzona sól będzie
wyczuwalna jak nigdy… i to z takich wielu drobnych z pozoru i załatwionych (też
z pozoru) konfliktów rodzą się większe. Prędzej czy później przyjdzie czas by
całą tę sól z siebie zmyć, otrząsnąć… W końcu dochodzi do pozornie niegroźnie
zaczynającej się w stresowej sytuacji dyskusji, w której pada coś podobnego do:
„a ty zawsze….” lub „ile już razy…..”.
I wali się wszystko, litania
oskarżeń o głupoty, które już dawno można było zapomnieć, potok zarzutów,
strumień wypominania są groźne… Bardzo groźne, bo w końcu dochodzisz do
wniosku: „On/Ona zawsze taka jest, już nigdy się nie zmieni, nie wierzę, że będzie
dobrze”
To, co napisałem może, nie musi, zgadzać się z tym, co myślisz Ty. Ale w tej kwestii kompromis nie jest możliwy.
Nie ma nic pośredniego między zgadzać się i nie zgadzać (częściowo to się można
tylko…).
Na koniec może kilka sytuacji, w
których za wskazanie kompromisu daję królestwo, jak taki jeden chciał dać za
konia:
- Jest piękny dzień. Wolna niedziela.
Ona chce jechać w góry, on nad morze.
- Ona chce w sypialni jasne a On
ciemne łóżko
- Ona chce drugiego dziecka, on uznał,
że nie ma o tym mowy.
- On chce dużego kredytu i zmiany
mieszkania, Ona nie zamierza pod żadnym pozorem ryzykować bezpieczeństwa
finansowego rodziny, poza tym kocha mieszkanie, w którym żyją.
- On chce ślubu, ona nie…
Gdzie tu miejsce na kompromis? ?
?
Według mnie coś takiego jak kompromis w związku nie istnieje, dowodem na to są właśnie wymienione sytuacje. Jedynym rozwiązaniem, żeby nie prowadziło to do konfliktów jest wybieranie zdania raz jednej, a raz drugiej strony. Takie jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńNadal uczysz w dwóch szkołach?
OdpowiedzUsuńCały net krzyczy, że związki oparte na kompromisach są be, że liczy się konsensus. Tyle, że tak naprawde, sa to synonimy.
UsuńAle po kolei.
Witam!
Jestem dojrzala kobieta i Ty Rycerzu moglbys byc moim synem.
Chce Ci napisac pare Prawd co do zwiazku z perspektywy mojego doswiadczenia.
Bez kompromisu nie da sie zyc. Pytanie jest tylko, ile miejsca zajmuje on w zwiazku.
To jest decydujace.
Nie ma dwoch identycznych ludzi (byloby zreszta nudno i nie do wytrzymania)
Niby sie mowi, ze przeciwienstwa sie przyciagaja ale to jest tylko polowa prawdy. Otoz jest to ciekawe i intrygujace, ale na krotko. Dlaczego na krotko? Bo jak minie zadurzenie i wariacja hormonow, to zacznie sie ciagla walka i koniecznosc ciaglych kompromisow. A przeciez kompromis to - step by step - rezygnacja z siebie. Im wiecej roznic miedzy partnerami, tym wieksza koniecznosc kompromisow. Krok po kroku rezygnujesz z siebie, ze swoich potrzeb, marzen, oczekiwan bo musisz ciagle isc na kompromis.
Z czasem stajesz sie kukielka w grze zwanej zwiazkiem. Jak aktor na scenie. Tyle, ze to nie Twoja rola i chyba tez nie Twoja scena.
Oczywiscie kompromis kompromisowi nie jest rowny. Male kompromisy sa wpisane w zycie.
Jednak podstawowe wartosci: jak moralnosc, etyka, wspolne plany zalozenia rodziny, dzieci. Podobna wizja przyszlosci budowana na wspolnych marzeniach, musi byc u obu stron taka sama.
Jestem od dziesiatek lat w malzenstwie i Ci powiem, ze pomimo, ze mam meza intelektualiste, profesora na uczelni, kulturalny, inteligentny, bardzo zdolny...to cierpie w tym zwiazku bo w ogole do siebie nie pasujemy. Nabawilam sie nerwicy, ciezkiej nerwicy pomimo, ze mnie nie bije, nie przeklina, nie pije, nie pali. Duzo pracuje i dobrze zarabia. I co z tego?
Rozni nas wszystko, po prostu wszystko.
Pewnie pomyslisz: to dlaczego jestescie wciaz razem. Moja odpowiedz jest: bo za pozno zalapalam, ze naszym glownym problemem jest roznica charakterow. A mamy oboje bardzo mocne charaktery. Caly czas myslalam, ze robie cos zle, ze to moja wina, ze nie jest tak jakbym chciala. Ale Nie, tu nie o wine chodzi. Tu chodzi o niedopasowanie. Maz ma nature narcystyczna i jest urodzonym hipokryta.
Wystarczy?
Jestes myslacym facetem wiec powinno Ci to dac do myslenia.
Nawet jesli czasem twoje reakcje nie byly adekwatne do sytuacji to nie znaczy ze jestes zlym czlowiekiem. Twoje zachowania generowala Ona swoim stoicyzmem, swoim zachowaniem, ciaglymi odmowami.
Wiem, ze jak sie bardzo kocha to sie widzi wine glownie u siebie. Ale wina nigdy nie lezy tylko po jednej stronie. Gdyby przy Twoim boku byla inna kobieta, z innymi zachowaniami to nie mialbys nawet okazji pokazac swojej "ciemnej" strony. Rozumiesz?
Ciemna strone ma kazdy, absolutnie kazdy. To jest tak samo jak z czytaniem ksiazek - one wydobywaja z nas tylko to, co juz w nas jest.
TA kobieta potrafila wydobyc z ciebie ta ciemna strone. Innej kobiecie moze by sie to nigdy nie udalo i nawet bys nie wiedzial, ze taka masz. Ty potrzebujesz do zycia INNEJ kobiety. Takiej, z ktora patrzac razem przez okno widzielibyscie ten sam krajobraz. Kapujesz?
Ja rozumiem, ze teoria i praktyka sie czesto nie pokrywaja. Ze mlodosc, ze chemia, ze feromony. Ok, jesli liczy sie dla ciebie tylko chemia miedzy kobieta i mezczyzna to idz za tym, ale potem nie narzekaj, ze nie jestes szczesliwy, ze nie mozesz realizowac swoich planow. Badz po prostu tego swiadomy, ze to tylko chemia. Tyle, ze na samej chemii nie da sie zbudowac wspolnego zycia (sic!)
Z czasem zaczna sie w tym zwiazku problemy, nieporozumienia, rozne oczekiwania. Wtedy szuka sie terapii jako ostatniej deski ratunku bo we dwoje to sie juz prawie nie rozmawia. I tak stres coraz bardziej narasta az jedna ze stron sie podda i sie wyprowadzi.
Tyle mialam mysli, ze w koncu nie wiem czy wszystko napisalam :)
Pozdrawiam i optymizmu ci zycze.
Dojrzala kobieta (xxella@o2.pl)
No i kurde, podpisuje sie pod tym rekami i nogami. Xxella, moze klub zalozymy?
UsuńKlub starszych kobiet, hahaha?
UsuńNie, madrzejszych. Haha.
UsuńDojrzała kobiet (xxella@02.pl) pisze między innymi: " Bo jak minie zadurzenie i wariacja hormonow, to zacznie sie ciagla walka i koniecznosc ciaglych kompromisow. A przeciez kompromis to - step by step - rezygnacja z siebie".
UsuńNo ciężko się nie zgodzić. sporo na temat faz związku w literaturze zarówno tej mniej jak i bardziej fachowej. Znalazłem jeden taki mały tekst który umieszczę o odrębnym poście.
Co do związków, ich kondycji, trwałości oraz tekstach na ich temat które łatwo znaleźć w sieci to mają często jeden, wspólny mianownik: są zlepkiem pięknych cytatów, chwytających za serce, kompozycją wielu słów ale dość często o tym, jak "powinien" wyglądać związek na swoich stronach piszą z zapałem i polotem słownym osoby, które ledwo przekroczyły 20. Wydaje im się, że wiedzą o czym pisać, że cudowne, idylliczne obrazki które malują to jest właśnie to... mają często świadomość że kryzysy pojawiają się w każdym związku, ale znają kilka ładnych cytatów którymi sie zapewniają, że prawdziwa miłość zwycięży.... A jak nie... to będzie następna, jak smartfon.
Z dojrzałością nie ma to nic wspólnego więc tym bardziej dziękuję za powyższy komentarz.
Albo maja gotowe recepty na kazdy kryzys. Z ta roznica ze zwiazki tych osob to imprezy, kino i spacer, a nie codzienne zycie razem na wlasnym kubku.
UsuńNasza wspolna znajoma (od 30 lat) powiedziala mi ostatnio:
Usuń"Masz bardzo fajnego meza, ale...nie dla ciebie. I wiesz co jest najgorsze? Przez to, ze jestescie tak rozni i ciagle zajeci szukaniem kompromisow, nie zauwazacie wzajemnie, ze kazde z was osobno jest bardzo fajnym czlowiekiem. "
Powiedzcie, czy to nie jest paradoks?
Dojrzala kobieta (xxella@o2.pl)
smutny paradoks...
UsuńOtorz to. Nie dosc ze smutny paradoks to jeszcze wg mnie jest to okrutny zart od zycia. I faktem jest ze szukanie kompromisow jest trudne (w doglebnym tego znaczeniu), pochlania mnostwo energii, czasu i wcale nie ma gwarancji powodzenia.
UsuńOsobno mozna wlasnie byc super ale razem dziala sie sobie na nerwy i tyle. Ale to co dla jednego jest z pozoru fajne dla innego moze byc katorga. Moj eks jest uwazany za wspanialego faceta, z ktorym mozna o wszystkim pogadac, kazdemu pomoze. A dla rodziny go nie ma lub jest koszmarem bo jego gadanie zamienia sie w tyrady i kazania ktorych celem jest przekonanie wszystkich ze ma racje. Ciezko znosi porazke na tym polu co powoduje nastepne napiecia i konflikty. Wg znajomych jest taki wspanialy. I co z tego?
No wlasnie, i co z tego? Jesli ktos jest od swieta fajny ...to nie znaczy automatycznie, ze jest fajny na codzien :)
UsuńDojrzala kobieta (xxella@o2.pl)
Albo fajny na pokaz. Wersja demo.
UsuńDokladnie, fajny na pokaz. Notoryczna potrzeba publiki :) i niewazna tresc przekazu bo liczy sie jedynie aby zrobic na kims wrazenie. Brrrrrrrrr...
UsuńDojrzala kobieta (xxella@o2.pl)
Publiki i uznania, akceptacji, poklasku. Strasznie meczace to musi byc. Przekaz czesto gesto wyssany z palca. Ale glosnosc i z wielkie slowa sprawiaja ze staje sie prawdziwy.
Usuńzgadzam się. niemniej jednak:
Usuń"Każdy człowiek marzy o wielkiej roli, jaką odegra w swoim życiu, i widowni pełnej głębokiego zachwytu i uwielbienia. Widownię, która daje nam poczucie bezpieczeństwa i ogromnej wartości wszelkich osiągnięć naszego życia, stwarza i stworzyć może tylko kochający człowiek idący obok nas."
Nie kosztem szczescia tego idacego obok nas. Jesli widownia nie uwielbia to cos jest nie tak.
UsuńTez nie wierze w opieraniu zwiazku na kompromisach. Tak jak Dojrzala kobieta napisala, wczesniej czy pozniej zatracamy siebie. Podstawa jest dobranie sie tak by nie zmuszac sie do kompromisow. Jesli to osiagniemy kompromisy co do roznych pierdol sa latwe, bo w udanym zwiazku malo znaczace. W nieudanym kompromis w temacie polozenia scierki w kuchni bedzie nieosiagalny i wywola awanture.
OdpowiedzUsuńNie bede sie ubiegac o krolestwo ale sprobuje odpowiedziec:
- trzeba sie dobrac bo bedzie problem, oboje musza lubic i gory i morze i jezdzic w te miejsca naprzemiennie. Ciagly kompromis z jednej strony oznacza byc moze powazne zatracenie siebie.
- lozka nie da sie zmieniac co tydzien wiec tu kompromis jest potrzebny. Ja bym to zaliczyla do tych pierdol ktore nie maja znaczenia jesli zwiazek jest dla nas cenniejszy niz kolor lozka. Zaproponowalabym szukanie takiego wyra ktore nam obojgu sie spodoba. Musi takie istniec.
- to warto wiedziec zanim calkiem sie pograzymy w zwiazek. Kompromisu tu nie ma. W przypadku odmiennych zdan potrzeba duuuuzo rozmow i zrozumienia by wiedziec kto jest w stanie ustapic a kto nie.
- tu wlasnie konieczne jest dobranie sie, zaufanie, wsparcie po obu stronach. Bez tego dupa blada.
- dobranie sie i podobny, a byc moze taki sam swiatopoglad.
Moim zdaniem, jakby nie patrzec, grunt to ta wlasciwa osoba. Wtedy nawet sporo chemii pozostaje bo nie traci sie czasu na wojny.
Rycerzu trafiles na nie wlasciwa kobiete i tyle. Szczerze watpie w jakies malowane tutaj jej przebiegle gierki i chec utrzymania sie Twoim kosztem. Pomylila sie tak samo jak Ty i w koncu zdala sobie z tego sprawe. A jesli by nawet byla taka zmija to nie ma to znaczenia. Szczegolnie teraz. Sprowadza sie to i tak do nie dobrania sie.
do: Anonimowy20 lipca 2017 14:02 - a jakie to ma znaczenie czy w dwóch czy w ośmiu np?
OdpowiedzUsuńA dlaczego teraz trzeba pracowac w dwoch szkolach? Bo w jednej ma sie za malo godzin? Czy jak?
OdpowiedzUsuńraczej po to, by zarobić średnią krajową
Usuń