wtorek, 4 kwietnia 2017

*04.04.2017 idą święta

Idą święta.... czas radości... choć pewnie nie dla każdego z nas...


15 komentarzy:

  1. Mówiłeś coś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Króliki wyglądają jakby autor bloga nie wierząc w magię świąt żegnał się ze światem... sądząc że nikt nie słyszy jego cierpienia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Swieta nie sa dla takich jak my...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to juz ktos ci napisal:
      "Twoim glownym problemem jest - mam przynajmniej takie wrazenie - ze dodajesz do rzeczywistosci kupe iluzji z przewaga Kupy...i dodkad tego nie zmienisz, bedziesz cierpiala."
      To i swietami nie mozesz sie w takiej sytuacji rozkoszowac.

      Usuń
  4. przecież to był dowcip...moim zdaniem autor podzielił się tym co go rozbawiło....Czy nie ?? rycerzu, rozstrzygnij spór :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mial byc dowcip ...ale ja osobiscie nie widze w tym "dowcipie" zadnego pierwiastka humorystycznego. Ale o gusta nie nalezy sie sprzeczac.

      Usuń
    2. dowcip, nie dowcip... ja w nadchodzących świętach nie widzę nic wesołego a obolały królik, czy raczej zając, którego nie słyszy jego (być może) również zraniona miłość to chyba dość czytelny symbol...

      Usuń
    3. "Na tym chyba właśnie polega miłość - że widzę, jaki jest popaprany, ale i tak go kocham, bo wiem, że i ja jestem tak samo popaprana, a może nawet bardziej."

      Usuń
  5. Te slowa kieruje do Twojej Milosci, nie do Ciebie:
    (...) Ty zasługujesz na dużo więcej - na kogoś, kto będzie Cię kochał w każdej sekundzie Twojego życia, kto będzie myślał o Tobie nieustannie, zastanawiając się, co w tej chwili robisz, gdzie jesteś, z kim jesteś i czy czujesz się dobrze.
    Potrzebujesz kogoś, kto pomoże Ci spełniać marzenia i kto ochroni Cię przed tym, czego się obawiasz. Powinnaś mieć u swego boku kogoś, kto będzie traktował Cię z szacunkiem i kochał w Tobie wszystko, a zwłaszcza Twoje wady. Zasługujesz na życie z kimś, kto sprawi, że poczujesz się szczęśliwa, tak szczęśliwa, że wyrosną Ci skrzydła...
    Cecelia Ahern – "Love, Rosie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja byłem taki kiedyś. wspierałem, pomagałem, rozwiązywałem zadania i problemy, towarzyszyłem.. Potem pojawił się strach że mi ucieknie jak urosną Jej te skrzydła.. a teraz? Rozumiem, szanuję, myślę.. chcę być znów sobą.. i pracuje nad tym

      Usuń
  6. - Przysięgam na nas.
    - Dlaczego na nas?
    - Bo nie ma niczego innego, w co bardziej bym wierzył.
    - Cassandra Clare "Miasto Upadłych Aniołów"

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczoraj zaczęłam czytać tego bloga. Dziś skończyłam i nie rozumiem... Od 15 lat jestem ze swoim facetem, bardzo miło wspominam pierwszy rok naszego związku. Potem? Bywało różnie. Ale kocham go. Pokochałam i obiecaliśmy sobie spędzić razem życie. Zaangażowaliśmy się oboje i z góry wiedziałam ze prędzej, czy później przyjdzie jeden czy drugi kryzys. Było ich 6. 6 razy wyprowadzałam się do przyjaciółki bo byłam zdruzgotana tym, że nie ma fajerwerków, że normalność nas zabija, że nie stara się już o mnie jak kiedyś, że nie szanuje mnie, tylko wkurza go moja osoba... Ale w końcu doszłam do wniosku, że tyle lat razem oznacza że go znam, że mam zaufanie do niego w fundamentalnych sprawach, że choć czasem zdawało mi się że to już nie miłość, że go wręcz nienawidzę to jednak znam jego wartość, i wiem że jak trzeba, to mogę liczyć na niego.. Po szóstym rozstaniu (4 lata temu) postanowiłam definitywnie to skończyć i trwałam w tej decyzji przez prawie pół roku. Któregoś dnia, dotarło do mnie że nikt na tym świecie nie był tak bardzo "mój", że nikt nie da mi gwarancji że z nim będzie lepiej, że jak poznam kogoś, to owszem, będzie super na początku... A potem?? Postanowiłam że wezmę siebie i swojego faceta za kołnież i podejmę walkę. Wielką. Nie interesowały mnie obietnice i deklaracje... Postawiłam twarde warunki: ma zmienić siebie (zapisać się na siłownie, by nie siedzieć w domu przed tv, kazałem mu kupić najdroższy, roczny pakiet), ma zapisać się na terapię, ma zmienić otoczenie (mieszkanie, by złapać wiatr w żagle)... i ma o mnie dbać, jakbym była ostatnią kobietą a Ziemi. Nie wiem co pomogło, ale od 4 lat jest cudownie jak nigdy. Od roku mamy dziecko i jest wspaniałym, dumnym, zakochanym ojcem choć wcześniej bym go nie podejrzewała o takie uczucia. Przestał być leniwy. Co dzień robi coś dla siebie i dla nas. Nagle ma więcej czasu. Kocham go chyba bardziej niż w pierwszym roku znajomości.
    Cała historia tutaj jest dla mnie jak film z mojego życia. Nie rozumiem, co takiego złego zrobił Rycerz, że jego Ukochana, o której pisze tak czule, zawsze wielką literą, nie da mu kolejnej szansy, nie postawi twardych warunków. Wiem, wiele osób nie wierzy w "powroty". Ale to bzdura. Wiem po sobie. Często po latach związku dochodzi do marazmu, każdy dzień wydaje się taki sam, brak tej ekscytacji każdą chwilą jak na początku - ale do jasnej cholery! Najlepszym dowodem miłości jest walka o związek, o miłość. I roztanie jeśli potrzebne by obudzić się z tego depresyjnego snu codzienności jest czasem dobrym rozwiązaniem! ale nikt, żaden człowiek nowo poznany nie da gwarancji jak wieloletnia miłość.. Jeśli choć połowa z tego, co pisze Rycerz jest prawdą to warto mu zaufać. Jest bez wątpienia inteligentnym facetem, i z tego co widzę zrozumiał (w końcu!) że od siebie należy zacząć. Widzę że wie co i dlaczego doprowadziło do jej ucieczki... i na jej miejscu nie miałabym wątpliwości bo znaleźć mężczyznę który ma tyle oleju w głowie i odpuścić walkę z nim i o niego to nie jest dobre rozwiązanie. Poryczałam się czytając kolejne posty wiele razy, całe moje życie wyglądało równie koszmarnie i teraz... dziękuję za to losowi... Oboje mamy w pamięci zły czas i przez to właśnie kochamy się teraz tak mocno... Miłość to nie manna lejąca się z nieba. Wymaga pracy, walki... "w zdrowiu i w chorobie" a widzę że Rycerz był chory... nie wiem jak ona... ale nie wydaje mi się by wina miała być jednostronna... "chorych nawiedzać" - mówi jedno z przykazań i jest w tym sens. Nie zostawia się osób które się kocha samych, bo ma się dość... Wiem, co mówię. Gdyby mój facet napisał tak intymnego bloga, byłabym najpierw zła, że ze mną nie rozmawia takim językiem a potem wdzięczna że go mam... bo wrażliwość i mądrość to cechy, które w życiu liczą się najbardziej. A choroby można leczyć. I trzeba.
    E.M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwazam, ze patrzac na zwiazek z boku badz poprzez relacje naszego Rycerza nigdy nie bedziemy miec pelnego obrazu zwiazku. Trzeba by uslyszec tez zdanie drugiej strony. A ze tego nie mamy to nie mamy prawa udzielac cudownych rad. To co funkcjonuje u jednego...dla drugiego jest nie do przyjecia. To tyle w temacie.

      Usuń
    2. Nie miałam na celu udzielania cudownych rad i nie zrobiłam tego. Co znaczy "cudowna rada?". Chciałam tylko napisać swoje zdanie: że miłość, związek, zwłaszcza wieloletni, w którym poznało się partnera z każdej strony zasługuje na wspólną walkę. Nie że któreś z dwojga da drugiemu "szansę". Wina zawsze leży gdzieś pomiędzy. A tak długiemu związkowi po prostu należy się praca obojga... Przecież może się okazać, że złe rzeczy w związku mają powody, które da się znaleźć i wyeliminować. Ucieczka to żadne rozwiązanie. Cierpi wówczas co najmniej jedna osoba. Walka, wspólna to niezwykły dowód uczucia. Ja myślę że miłość Rycerza i on zasłużyli na to, by wspólnie walczyć. Wspólnie, znaczy razem, razem znaczy we dwoje. Tak walka zbliża i tak intensyfikuje uczucia, że rosną do niespotykanych wcześniej rozmiarów. Wiem co mówię - z racji własnych doświadczeń i tego czym się zajmuję. E.M.

      Usuń
    3. "Ja myślę że miłość Rycerza i on zasłużyli na to, by wspólnie walczyć"
      Heee, a na jakiej niby podstawie? Przeciez nic a nic nie wiesz o jego dziewczynie i o tym, co ona z nim przeszla. Skoncz z ta obligatoryjna teoria bo twoje doswiadczenia sa tylko twoje. Kapujesz?

      Usuń