środa, 26 kwietnia 2017

*26.04.2017 a jutro? nie bądź pewien, że będzie jutro...



Tęsknię za wieloma rzeczami:

Za zapachem domu, który się zmienił przez te 3 miesiące. Otwierając drzwi nie czuję już zapachu obiadu… Wchodząc do łazienki nie czuję już zapachu jej kosmetyków a kładąc się do łóżka mogę tylko marzyć o zawsze cudownym zapachu jej włosów.

Za dźwiękiem. Tęsknię za odgłosem jej kroków, serce bije głośniej, gdy słyszę jak winda zatrzymuje się na naszym piętrze, marzę o tym, by jeszcze raz usłyszeć jak z wprawą stuka w klawiaturę swojego komputera

Za smakiem. Nic, absolutnie nic nie smakuje mi tak, jak wcześniej. Nie wiem jak to wyjaśnić. Niby staram się jeść to samo… ale nic z tego, nawet nie zbliżam się do tych nut, które były wcześniej.

Za widokiem. Nie raz nie zwracałem uwagi na to, jak cudownie wygląda. Teraz tęsknię za Jej widokiem w piżamie, albo w legginsach i koszulce ćwiczącej pilates, albo podczas pracy, gdy na krześle siedziała z nogą zawiniętą w niewykonalny dla mnie sposób…

Za dotykiem. Nie chodzi nawet o erotyczny dotyk, ale o zwykłe zetknięcie nóg pod kołdrą…


No, to tyle… Chciałem tylko napisać, że tęsknię i pragnę Jej wszystkimi zmysłami…


Chyba każdy przeżył w życiu, po kilku latach związku, że zmysły się tępią… przyzwyczajają do bodźców. Jak słuch do ulicznego hałasu, na który nie zwraca się uwagi… Do wszystkiego można się przyzwyczaić – jak jest. Bo czy można się przyzwyczaić do czegoś, czego nie ma?


Opowiem wam pewną historię, nie moją, przeczytaną kiedyś i gdzieś:

Para zakochanych, o ile można tak nazywać trwały, wieloletni związek, wybrała się raz na urlop. Pierwszy od lat. Daleko, do kraju, którego nawet język był im nieznany. Dwa tygodnie odpoczynku. Mały hotelik, do dyspozycji rowery, które nie były ich pasją, ale po tygodniu spacerów i zwiedzeniu całej bliskiej okolicy postanowili z nich skorzystać by udać się nieco dalej. Wyjechali z samego rana i krętą szosą wiodącą przez rzadki, bezpieczny las jechali przed siebie. Daleko… po kilku godzinach Jej rower się zepsuł. Nie można było dalej jechać, a powrót na piechotę zapowiadał się wielogodzinny. W takich chwilach często ludzie się frustrują, złoszczą… nawet nie na siebie, na złośliwość rzeczy martwych – w tym wypadku roweru. Maszerowali z powrotem kilka godzin, dzielnie znosząc trud i rozmawiając ze sobą by umilić wędrówkę. W końcu zmęczenie podniosło poziom frustracji. Okolica, w której się znaleźli nie wyglądała na znajomą, więc może na którymś rozwidleniu źle wybrali drogę? Pokłócili się o to, bardzo. On powiedział jej kilka słów, które nie powinny paść w żadnej rozmowie, ona wykrzyczała, że ma tego dość, że jest pewna, że muszą się cofnąć, on był innego zdania… W końcu nie łatwo o kompromis. Nie ma nic pośredniego między złą i dobrą drogą. W końcu, ona złapała sprawny rower, ze złością powiedziała, że jak jest taki uparty to ona jedzie dalej sama, że jest pewna drogi i spotkają się na miejscu.

Po kilku kolejnych godzinach on dotarł do hotelu, choć nie bez zdziwienia stwierdził, że od drugiej strony, co oznaczało, że to Ona miała rację. Jak zawsze, do cholery – pomyślał. Jej jeszcze nie było. Pewnie pogubiła drogę jeszcze bardziej, pomyślał lekko się uśmiechając z satysfakcji, że to jednak on był pierwszy na miejscu. Czekał… długo. Do nocy. Usnął a jej wciąż nie było…
Wczesnym rankiem obudziło go stukanie do drzwi pokoju. Otworzył – policjant mówił coś niezrozumiałym językiem… długo trwało nim udało mu się zrozumieć: jego ukochana, kobieta, z którą po latach wybrał się na upragniony urlop, jadąc rowerem nie zauważyła jakiejś nierówności w drodze, przewróciła się, uderzyła głową w kamień, i złamała nogę. Kilka godzin siedziała na poboczu. W końcu krwiak w głowie zakończył jej życie… Zanim jednak to nastąpiło, przeczuwając taki koniec, napisała patykiem na ziemi: kocham Cię, jesteś idiotą, ta droga była dobra.

Banalna, łzawa historyjka… A jednak… Sens odkrywa się dla mnie, gdy pomijając resztę, przeczyta się tekst wytłuszczony. Samo życie…

31 komentarzy:

  1. Tak czytam i sie zastanawiam: jak to mozliwe, zeby tak kochac jak ty, do zatracenia, nieprzytomnie, megamonogamicznie, z klapkami na oczach i bez zadnego planu B, i byc jednoczesnie takim egomanem, chujem i skurwysynem.
    Przepraszam, nigdy takich slow nie uzywam ale nic lepszego nie przychodzi mi akurat do glowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak łatwo jest oceniać kogoś, kogo zna się tylko po przeczytaniu kilku postów, prawda? Nie byłem ideałem, to prawda... Ale nazywanie mnie chujem i skurwysynem to zwykła chamstwo i skurwysyństwo, skoro mnie nie znasz.

      Usuń
    2. Przepraszam, nie chodzilo mi o obraze. Chodzilo mi bardziej o WAGE twoich fochow w zachowaniu. Niektore - z tego co opisywales - byly duzo ponizej pasa. Tak nie mozna zachowywac sie w stosunku do kobiety, ktora sie tak kocha. Czy naprawde nikt nie nauczyl cie co jest baza zwiazku? Liczyl sie tylko twoj strach i trzesawka twoimi gaciami, zeby cie nie zostawila. Z tego strachu az przestales sie do niej odzywac. I chyba liczyles na cuda czy jakies objawienie. No i ci zrobila objawienie. Jawnie klapnela drzwiami i poszla. Taki facet w slangu mlodziezowym to wlasnie chu...j.

      Usuń
  2. - Dlaczego jesteś nieszczęśliwy?
    - Problem nie w tym, że jestem nieszczęśliwy, lecz tylko w tym, że nie jestem szczęśliwy. Brak szczęścia to nie jest od razu nieszczęście. Brakuje mi miłości i tamtej dziewczyny, którą byłaś. Brakuje mi uczucia, jakie mi dawałaś, ciebie już nie ma, może nigdy nie będzie, ale ja mam resztkę nadziei, że takie uczucie jeszcze mnie dopadnie; niech będzie wtedy jak wściekły pies rzucający się do gardła, niech mnie nawet zagryzie, ale jeszcze raz chciałbym je przeżyć, chciałbym czerwone ślepia tego psa znowu zobaczyć.
    - Piotr Adamczyk "Pożądanie mieszka w szafie”

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego co pisales wczesniej, juz raz dala ci ona szanse. Moze bylo to bardziej z rozsadku niz z uczucia do ciebie. Inaczej nie wiem dlaczego od razu powiedziala "daje mu pol roku". To tak brzmi jakby dla niej bylo tylko kwestia czasu, ze sie szklanka rozleci. I sie rozleciala.
    Nie wiem tylko dlaczego z tej szansy nie skorzystales. Juz wtedy trzeba bylo stanac na glowie i pokazac jej i przede wszystkim sobie, ze dojrzales do odpowiedzialnosci za zwiazek. Tak sie jednak nie stalo. Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dlaczego? Bo nie wzial jej slow na powaznie. Po prostu. Byl tak pewien, ze ona go tez tak bardzo kocha jak i on ja, i nigdy dobrowolnie go nie opusci. Tymczasem dziewczyna przejrzala na oczy. Tego kwiatu to pol swiatu i moze za rogiem czeka juz na nia jakis normalny, zrownowazony facio, ktory ma zdrowe poczucie wlasnej wartosci - czyli wszystko to, czego nasz Rycerz nie ma. I nawet jesli sie tego i owego nauczy, to tak jakby powiedzial o czlowieku ze sztucznym sercem, ze jest zdrowy. Na to jaki jest "pracowal" przez ponad 30 lat swojego zycia i teraz przez kilka miesiecy ma wymienic swoja osobowosc? Mrzonki egomanow.

      Usuń
    2. "to tak jakby powiedzial o czlowieku ze sztucznym sercem, ze jest zdrowy. Na to jaki jest "pracowal" przez ponad 30 lat swojego zycia i teraz przez kilka miesiecy ma wymienic swoja osobowosc? Mrzonki egomanow" - skąd wiesz jakie są mrzonki egomanów? jesteś nim? Na poczucie własnej wartości nie pracuje się samemu. Ono budowane jest przez świat zewnętrzny, rodziców, ludzi z którymi spędza się czas... A to porównanie z człowiekiem ze sztucznym sercem - pasuje jak pięść do nosa.

      Usuń
    3. Po tym, jak wróciła i powiedziała "daję mu pół roku" pogłębił się mój strach. Każdy by to poczuł... i zmieniłem się. Żeby przypadkiem nie zrobić, nie powiedzieć niczego głupiego wycofałem się... zmieniłem o 180 stopni. Ale to wcale nie oznacza że dobrze. Zamiast kroczyć prosto, zmieniłem kierunek z "prawo" na "lewo". Pisałem o tym w poście "echo".

      Usuń
    4. Potwierdzasz wiec regule, ze faceci rozwijaja sie do 10 roku zycia, a potem...juz tylko rosna :)

      Usuń
  4. Nie wierzę w diametralną zmianę, charakter jest juz ukształtowany, a zmienic się całkowicie nie da wg mnie. Pewne zachowania tkwią w nas tak głęboko, że nawet nie czujemy, że coś jest nie tak. Powrót, ponowna szansa bez żadnej gwarancji, że po jakimś czasie znów będzie to samo, nie dałabym rady. Do tej samej rzeki nie wchodzi się dwa razy, a trzy to juz wykluczone. Tak mysle niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku Rycerza nie chodzi przecież o charakter. Nie zauważyłam, by był jakiś zły. Przeciwnie, cechuje go pewna wrażliwość a to pożądana cecha. W jego przypadku chodzi o emocje - o sterowanie nimi, o ich wyrażanie, o mówienie o nich i o ich odbieranie. To nie jest to samo. Psychologia byłaby bez sensu, gdyby nic w nikim nie udało się zmienić. A to nauka która wciąż się rozwija. I miliony osób na świecie chodzi na terapię - warto ich spytać, albo ich bliskich czy to ma sens. Odpowiedź może cię zaskoczyć. Sama jestem przykładem. Tak trzymaj, Rycerzu!

      Usuń
  5. Emocje nie biorą się znikąd, wynikają z naszego postrzegania świata, wzorców, wychowania i charakteru. Trudno to zmienic, a skad gwarancja, ze to zmiana trwała, prawdziwa, a nie tylko chwilowa. Nie zaryzykowalabym po raz kolejny, bałabym sie, ze wszystko powróci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogadaj z doświadczonym psychologiem lub kimś, kto miał terapię. będziesz mieć dowód i gwarancje

      Usuń
    2. Zaden lekarz, psycholog, psychiatra nie da gwarancji wyleczenia. Nie wypisze recepty to nie takie proste. Rozmawialam znam psychologów i ludzi po terapii. Sorry tak uwazam

      Usuń
    3. gwarancji.. to nie jest mechanik, nie daje gwarancji. ale daje coś lepszego- wiedzę o sobie i o tym, co robić w przypadku gdyby kiedyś coś znów miało się psuć. wg Ciebie, na nic praca terapeutów. nic nie zmieni. czyli Ci, co mają problemy powinni...? co? oddalić się do lasu? zostać eksterminowani? a psychologów przekwalifikować na pracowników rolnych? w terapii najważniejszym elementem jest wola i wiara tego co poddaje się terapii. jak ktoś nie wierzy to rzeczywiście, nie ma po co iść.

      Usuń
    4. Masz rację,
      Nie powiedziałam, ze nie masz szans i inni nie mają. Napisałam i mysle tak nadal, ze ja po takich przejściach juz nie dałabym Ci trzeciej szansy, bałabym sie, bo nie mam gwarancji, ze to sie nie powtórzy zbyt duży bagaż doświadczeń, masz szanse na związek, ale niekoniecznie ten sam. Ja bym nie zaryzykowała.

      Usuń
    5. ryzyko.. jasne. lepiej związać się z kimś innym. przecież wtedy nie ma ryzyka. nowy to lepszy. słyszysz siebie.?

      Usuń
    6. Tego nie powiedziałam! Znowu oceniasz, ironizujesz, przekręcasz, jakie to przykre. Moze lepszy, moze gorszy, moze żaden.

      Usuń
    7. do Lady, 11:19
      Trzeciej? skąd pomysł, wiedza, że chodzi o trzecią?

      Usuń
    8. Trzecia, druga, czwarta...a jaka to roznica? Chodzi o to, ze juz przynajmniej raz bylo rozstanie. A jak bylo rozstanie to i byl i powod bo ludzie ktorzy sie kochaja, sie nie rozstaja bez przyczyny? Ty chyba jestes matematykiem i stad to uczulenie na liczby:)

      Usuń
  6. Są słowa, ktore potrafią tak mocno zranić, gesty, których nie da sie zapomnieć. W pewnym momencie tak zaboli, ze nie da sie juz z tym żyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Rycerzu, moze sie myle ale po przeczytaniu Twoich wpisow mysle, ze waszym glownym i chyba najwiekszym problemem byla jakas niedopasowana komunikacja. Niby rozmawialiscie ale chyba na zupelnie innych falach. Z nia chyba nie dalo sie rzeczowo i konkretnie rozmawiac bo od razu cie zbywala jakims sloganem. Ciekawe co bylo tego powodem. Przeciez wystarczyloby zeby ci wyraznie powiedziala jak ona widzi dalej wasz zwiazek i od czego to widzenie jej przede wszystkim zalezy i bys wiedzial co jest dla niej wazne i na co masz zwaracac uwage. Tymczasem tak naprawde to ona z Toba w ogole nie chciala rozmawiac. Wcale mnie nie dziwi, ze rosla w Tobie frustracja, ktora z czasem przyjela sile dynamitu.
    Moze Tobie ten psycholog co nie co uswiadomi ale jej by sie tez kilka rozmow przydalo. Ona ma zupelnie inne potrzeby co do wymiany werbalnej niz Ty. Mozna by sie oczywiscie spotkac gdzies po srodku ale tego trzeba chciec. Ja mysle tez, ze wy przegapiliscie ten wazny moment gdzie to sie zaczelo rwac bo to wtedy trzeba bylo isc razem na terapie dla par. Jak jeszcze byla obopolna milosc i zaangazowanie. Wtedy ktos z boku by moze wam wskazal jakie sa opcje utrzymania tego zwiazku. Ciekawe czy ona by sie na to teraz zgodzila? Pojsc razem i razem zawalczyc o siebie. Bo z tego co piszesz to ona nigdy nie walczyla. Ona czekala ze ty zmienisz do niej nastawienie nie probujac nawet z toba o tym rozmawiac. Dac ci jakies wskazowki. Ona biernie sobie czekala az chlopczyk dorosnie do jej wyobrazenia o wspolnym zyciu. I sie nie doczekala wiec poszla. Jej uczucie do ciebie bylo tez zupelnie inne niz twoje do niej. Trudno w takiej konstelacji planowc wspolne zycie. A tlumaczeniem wszystkiego studiami i brakiem czasu to taka zaslona dymna. Bylo jej z toba dobrze dopoki nie miales oczekiwan a jak zaczales sie czegos domagac to chowala sie jak slimak w swojej skoropce z nadzieja, ze jak nastepnym razem wyjdzie to znowu niczego nie bedziesz od niej oczekiwal. Na takim fundamencie nie da zbudowac sie szczesliwego zwiazku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ciekawe czy ona by sie na to teraz zgodzila? Pojsc razem i razem zawalczyc o siebie." - bardzo bym Tego chciał...
      A we mnie też było sporo z tego ślimaka... i trochę w dodatku niecierpliwego. Bardzo dziękuję za ten komentarz, choć nie do końca się zgadzam z oceną jednostronną - jej zależy na zbudowaniu szczęścia od innej strony, kariera jest szczeblem w drabinie po to szczęście i teraz to rozumiem. Powinienem był uzbroić się w cierpliwość i wspierać... Teraz łatwo mi to mówić :(

      Usuń
    2. A ja mam wrazenie ze kariera byla tylko pretekstem by nie robic planow i ucieczka. Powody unikow byly inne. Nawet gdybys czekal cierpliwie byc moze nic by z tego i tak nie wyszlo.

      Usuń
    3. A ja ufam Jej. nic na to nie poradzę...

      Usuń
    4. Nic w tym zlego. Tylko tak sobie mysle, ze jesli chce planowac z kims przyszlosc to kariera w tym nie przeszkadza. Nie trzeba od razu wszystkiego realizowac ale plany mozna robic i je omawiac.

      Usuń
    5. to jakby moje słowa...

      Usuń
    6. No wlasnie... czerwone swiatlo widziales.

      Usuń
    7. Chyba najtrudniejszą i najwièkszą mądrością jest pozwolić drugiej osobie odejść. Można walczyć, ale pytanie czy druga osoba tego chce.., to pytanie musisz sobie zadać Rycerzu.

      Usuń
  8. I gdzie sa te obiecane wpisy? Znowu wszystko zamarlo. Juz nawet reagujesz selektywnie - odpowiadajac tylko na niektore komentarze. A z szacunku trzeba by zareagowac na kazdy i chociaz napisac "dziekuje". Przy tej ilosci komentarzy, jest to jak najbardziej realne. Ale jak to juz ktos napisal, nie jestes zadnym blogowcem, chciales jedynie wypisac swoj zal i do widzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to Twoje zdanie. Ten blog nie może stać się sensem mojego życia. Mam jeszcze inne zajęcia, robię co mogę by nie zamknąć się w czterech ścianach z komputerem na kolanie. Co do nowych postów - będą. Ale nie co dzień.

      Usuń