poniedziałek, 6 marca 2017

*06.03.2017 winien i winny


Ten post z pewnością nie spodoba się wielu.A może wręcz przeciwnie?
Jutro, 7 marca kolejne spotkanie z psychologiem. Jest wiele do zrobienia. Jest do stoczenia walka o odzyskanie pozytywnej samooceny, o nabranie szacunku do siebie i (co ważniejsze) do innych, o przyznanie się do winy, o wzięcie się w garść.

Czasem, gdy trudno jest nam zrozumieć kogoś, lub nawet samego siebie, warto jest stanąć z boku. Jedni nazwą to dystansem, inni pokorą… A ja mam na myśli stanięcie obok tak, by spojrzeć na siebie samego – najlepiej oczyma kogoś innego.

Nie ma osoby bardziej odpowiedniej niż Ona. Jestem winien wszystkim czytelnikom, Jej i sobie spróbować przedstawić siebie jej oczami. Oczywiście wiem, że to nie jest możliwe, wiem, że obraz będzie zniekształcony jak w krzywym, zaparowanym zwierciadle… ale czuję, że tego właśnie brakuje: uzupełnienia o jej punkt widzenia, o oddanie choć w małym procencie tego, co mogła czuć, co zmusiło Ją do decyzji o odejściu. Cała historia bez tego byłaby niesprawiedliwa, nieuczciwie opowiedziana a ja (jak już ktoś wspomniał) byłbym hipokrytą… Wyobraźmy sobie przez chwilę, że teraz mówi Ona…

***

"Hej. Mam na imię Milion bo cierpię za… nie, nie za miliony. Za jednego człowieka którego pokochałam… 9 lat temu poznałam bardzo pogodnego człowieka. Wesoły, inteligentny, dojrzały emocjonalnie… Nie. Jednak nie. To ostatnie do niego nie pasuje. Dojrzały emocjonalnie zdecydowanie nie. Zawsze miał huśtawki nastroju. Czasem zimny jak głaz, to znów wrażliwy ponad miarę. Na samym początku naszej znajomości zdarzyło mu się płakać w mój rękaw po tym, jak rozstał się z dziewczyną… Czy to nie… dziwne?
Pierwsze lata był dla mnie wsparciem, doceniał moje sukcesy, jeździł ze mną na różne konkursy, rekrutacje. Spędzaliśmy razem naprawdę dużo dobrego czasu. Jego skrytość mogła nawet wydawać się zaletą a małomówność cnotą – w myśl zasady „mowa jest srebrem a milczenie złotem”.
Bywały jednak sytuacje, w których zdawał się być człowiekiem z przerośniętym ego, człowiekiem który nie szanuje zdania innych, malkontentem i czarnowidzem. Może to czasem wynikało ze zwykłej chęci dyskusji ale nazbyt często miał zdanie odrębne do wszystkich wkoło. Nie zdolny do zmiany zdania i do przekonania innych do własnych opinii reagował  złością, robił wszystko by wykpić i ośmieszyć innych po to by połechtać własne ego.
Gdy zaczęłam odnosić sukcesy, awanse, progres w studiach – umniejszał to wszystko. Nie traktował dziedziny którą się zajmuje poważnie.
Jego zdanie było dla niego ważne i nie umiał pogodzić się z tym, że w wielu kwestiach to ja mogłam mieć rację. Może wynikło to z kompleksów, może to spuścizna po relacjach w domu rodzinnym ale często zachowywał się podle.
Kiedy coś nie szło po jego myśli nie panował nad emocjami. Kochał, ale robił to tak skrycie, że ciężko to było zauważyć. Krępował się okazywać uczucia, tulić… Pewnie chciał w ten sposób kreować się na Macho. Nieudolnie – nie ma nic męskiego w mężczyźnie który źle traktuje swoją kobietę. Nie ma nic atrakcyjnego w mężczyźnie, który nie szanuje jej, używając słów które nigdy nie powinny paść. Nie ma, w końcu, nic ludzkiego w upartym trwaniu w złości, niechęci do rozmów o tym, co źle dzieje się w związku.
Samczy instynkt czynił go osobnikiem Alfa, wyniosłym, obrażalskim i przewartościowanym… A przecież nie tworzyliśmy stada. Tworzyliśmy rodzinę i nikt samcem Alfa być w niej nie musiał. Powinniśmy byli być partnerami, z szacunkiem odnoszącymi się do siebie, dyskutującymi sporne kwestie nie w celu wywołania kolejnej awantury lecz w celu szukania kompromisowego rozwiązania.

Wiele razy słyszałam jak mówi o tym że boli go to, że nie robimy planów…  Ciężko jednak, wręcz niemożliwie, jest snuć z uśmiechem plany szczęśliwego życia po jednej i pewnie przed kolejną awanturą. Snucie planów jest fajne gdy codzienność pokazuje że mogą się ziścić. Ciężko się uśmiechać do przyszłości kiedy partner nie pokazuje że robi wszystko, by się o tą przyszłość starać.

Dużo pracy? Studia, potem drugie i trzecie…Czy to coś złego? Jeśli plany dotyczyć miały szczęśliwej przyszłości w domku gdzieś na skraju lasu z dziećmi, domkiem na drzewie, szczekającym psem i zapachem jabłecznika w domu to studia i awans zawodowy nie są przeszkodą tylko środkiem do tych wymarzonych celów.
Rozumiem to, że się niecierpliwił. Gdybym mogła to zrobiłabym studia w rok, doktorat w miesiąc a pierwszy milion zarobiłabym w tydzień. Ale to nierealne. I widząc jak długo to trwa, jak ciężko pracuję na tej drodze do szczęśliwej przyszłości powinien był mnie wspierać. Pomagać…
Nie robił tego wcale, bądź na prośbę o pomoc reagował krytyką tego, co robię…
W końcu przestaliśmy rozmawiać… Oddaliliśmy się od siebie. Choć żadne z nas tego nie chciało. Już dawno chciałam by skontaktował się z psychologiem. By pomógł sobie i przez to nam. Nie wierzył jednak w to, że psycholog może pomóc. Psycholog nie da nikomu rozwiązania, ale sama próba uzyskania od niego pomocy to znak, że człowiek walczy, że mu zależy, że chce nad sobą pracować…
On nie jest złym człowiekiem, ale źle podchodził do nas, do siebie… To go niszczyło.
Tygodnie, miesiące ciszy lub awantur były ponad moje siły… Straciłam wiarę..."

10 komentarzy:

  1. To niezbyt ciekawy z ciebie gosc. Taki facet to zaden partner. Ale dobrze, ze to napisales bo znaczy to, ze jestes swiadomy siebie i swoich ulomnosci, a to moze byc pierwszy krok do zmian.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdać sobie sprawę z własnych ułomności to mało. Pierwszy krok, chwiejny i łatwo się przewrócić. Teraz potrzebna mi pomoc kogoś, kto pozwoli mi kroczyć dalej i wyrwać te chwasty które psują mój ogródek. Do tej pory zasypywałem je tylko a one odrastały. Teraz trzeba je wyrwać a potem pielęgnować i plewić już regularnie. Pomoc mile widziana i tu powinienem pozdrowić moją p. psycholog.

      Usuń
  2. No coz, chciales sadzic roze bez uprzedniego wyrwania chwastow. Wszedles w zwiazek z brudnymi buciorami i oczekiwales ze ona bedzie tym zachwycona i zaplanuje przyszlosc. Udany zwiazek wymaga uprzedniej pracy nad soba. Nie chodzi o krytyke czy tez dolowanie Cie ale Ty sie strasznie meczysz. Chyba jakims klebkiem nerwow jestes. Zycie z regularnym wsciekiem bo cos jest nie tak lub ktos mysli inaczej musi byc koszmarem. Nie umiesz odpuscic i wyluzowac. Meka straszna. Chorob sie nabawisz od tego. A byc moze juz cos masz na tle nerwowym. Jesli ona tak to widzi to ja tam nie rokuje szans. Na Twoim miejscu przyzwyczajalabym sie do zycia bez niej i zainwestowala w siebie, bo od tego bedzie zalezala Twoja przyszlosc. Wyciagnij wnioski, odrob zadanie domowe i biegaj do psychologa, miejmy nadzieje ze to dobry poczatek. Nieumiejetnosc odpuszczania plus wyrazania uczuc to przepis na katastrofe. Do tego hustawka nastrojow i pewnie sie czula jak na bombie zegarowej. Tak sie zyc nie da. Musisz sie doprowadzic do ladu i skladu chlopie. Wychodzi na to ze masz dosc neurotyczna osobowosc, bardzo trudna we wspolzyciu. Kupa pracy przed Toba, ale da sie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest to najlepszy Twoj wpis na tym calym blogu i to wlasnie od niego, powinien sie Twoj blog zaczac.
    Wtedy wszelkie komentarze i uwagi bylyby - zapewniam cie - zupelnie inne.
    Z drugiej strony rozumiem. Bylo ci swiadome, ze posypie sie wtedy lawina krytyki i negatywnych wpisow.
    Wpisow, ktorych punktem ciezkosci bylbys Ty i Twoje neurosy a nie odejscie Twojej kobiety. Twoja kobieta bylaby od poczatku przedstawiona we wlasciwym swietle - nie karierowiczki i zimnej ryby, a kobiety ambitnej i wiedzacej czego chce. Musiala Cie bardzo kochac jesli przez tyle lat wytrzymala z Toba.
    Chapeau bas!
    Zaczales jednak zupelnie inaczej bo byles blisko samobojstwa i wiedziales, ze wtedy to co napiszemy Cie dobije.
    Juz od dawna nie radzisz sobie ze soba. Wiem, nie da sie wyjsc z wlasnej skory ale nie ma na to wytlumaczenia jesli meczy sie przy tym druga osobe...
    Moze sie myle ale nawet jesli przejdziesz cudowna terapie i wyjdziesz na prosta...nadal pozostaniesz tym facetem, ktorym jestes. Nigdy nie bedziesz mial ani ty, ani reszta pewnosci jak dlugo nie wywalisz nastepnego focha. Teraz dopiero rozumiem co miala na mysli Twoja kobieta mowiac swego czasu: daje mu pol roku. I chyba te pol roku wytrzymales ale przyszedl czas, ze znowu "zapragnales" byc soba, tym, ktorym byles juz zawsze.
    Nie chce cie zalamywac ale ja za nic nie chcialabym miec takiego partnera. Z terapia czy bez. Te 9 lat zostawilo na Twojej partnere slady, moze wrecz traume i juz na sama mysl bycia z Toba, dostaje dziewczyna pewnie wysypki. Tez bym tak miala.
    No i teraz tez rozumiem co ona miala na mysli mowiac: nie bede planowac przyszlosci jak jest zle. A z tego co piszesz zle bylo dosyc czesto.
    Niezaleznie od wszystkiego zycze Ci jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. (...) jeśli Ty jednak będziesz ją zaniedbywał, nie dasz jej swojego wsparcia, swojej pomocy i miłości na co dzień to tak jak byś po prostu zabijał wasz związek… to tak jak byś pozwolił jej odejść. W swojej powieści „Milion małych kawałków” Pan James Frey użył bardzo dosadnych i adekwatnych do tego słów:
    „Jeśli pozwolisz jej odejść, jesteś kompletnie pierdolnięty”.
    (moze potraktuj ta ksiazke jako czesc swojej terapii)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Lubiła Go. Trochę bardziej niż wiosnę, dużo bardziej niż kawę, bardzo bardziej niż innych. Gdyby nie było jutra, pewnie zadzwoniła by do niego i powiedziała, że zajebiście jej zależy.”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "zadzwoniła by do niego i powiedziała, że zajebiście jej zależy" - gdyby ktoś taki jak ja usłyszał od Niej takie słowa to byłby najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi zw zbiornikiem miłości pełnym po brzegi... gotowym na długą drogę. A za jakiś czas znów słowa "zależy mi na Tobie" byłyby jak tankowanie zbiornika... Tak, to można dojechać wszędzie. Póki co mam auto u mechanika-psychologa :(

      Usuń
  6. Nie mozesz uzalezniac naprawy od niej, to nie fair i dziala tylko na jakis czas, do nastepnego cisnienia w dupie. A jak nic z tego nie wychodzi to bedzie to zas jej wina? To nie jst dobry pomysl. Specjalisci bardziej sie do tego nadaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... robię to z myślą o sobie... Jesteś jakaś Latte... trochę Czarna, trochę nie... ciężko Cię zgadnąć

      Usuń
  7. Uhm, a jak Ci sie wydaje, ze zgadles to znow cos nie pasuje. Daremne.

    OdpowiedzUsuń