wtorek, 7 marca 2017

*07.03.2017 mam raka ale... nie złośliwy



Hola hola! W komentarzach do poprzedniego postu przeczytałem kilka cennych, trafnych i dosadnych zdań. Ale mam wrażenie, że niektórzy nie przeczytali początku tego posta.
W tym co piszę, wcielając się w moją Ukochaną, jest pewnie trafnie określone co mogło być problemem. Co ją złamało. Co widziała. Jak mogła się czuć. Jestem tego świadomy.
Pamiętać jednak trzeba, że to nie był opis tego, jaki jestem, tylko tego jak moje zachowania pozwoliły mnie postrzegać. To duża różnica!
Ja nawet nie mogę być pewien, w jakim procencie moja Kochana zgodziłaby się z tym… Pewnie w stu… Skąd to podejrzenie? Bo zachowywałem się tak, że inaczej nie mogło to wyglądać.
Dla mnie osobiście ważniejsze jest teraz by zmienić schemat tych zachowań.

Byłem dziś u pani psycholog. Mówiłem, mówiłem a na koniec jeszcze powiedziałem parę zdań… Tak to już jest u psychologa. Znów miałem wrażenie że okulary na jej nosie to element wyposażenia wnętrza. Znów zostałem napojony owocową herbatą (tym razem wyraźnie o nią poprosiłem).
Ale tym razem poczułem się... zdiagnozowany…
Trzy czwarte czasu mówiłem znów ja. Ale końcówka należała do pani psycholog. Na podstawie wszystkiego tego, co usłyszała ode mnie i na podstawie kwestionariusza który wypełniłem kilkanaście dni temu mogła powiedzieć o mnie więcej. Padło dużo słów, (żałuję że nie notowałem) ale opisała mi kilka „schematów”, scharakteryzowała cechy i postawy osoby która wyjawia się z jej analizy. Na koniec zadała mi pytanie "co ja o tym myślę?" i szczęka mi opadła… Opisała mnie, ze wszystkimi moimi cechami - tak dokładnie, że mogłem tylko wydukać z siebie „tto... jja…”.
W pierwszych chwilach ta diagnoza brzmiała dla mnie tak strasznie i przytłaczająco, jak mogą brzmieć słowa lekarza „ma pan nowotwór”. Kolana się uginają, oddech urywa, serce na chwilę staje tylko po to by nabrać sił potrzebnych do wyrwania się z piersi… Straszne.

 Może celem pani psycholog było zbadanie mojej reakcji? Może to po niej mogła upewnić się czy "ma nosa"? Może chciała sprawdzić czy będę się bronił na zasadzie „nie… to nie do końca ja… je nie jestem taki…”. Pewnie chodzi o to, że gdy „pacjent” nie zgadza się z „diagnozą” to prace zaczyna się od tego by go przekonać, by pogodził się i przyznał do własnych słabości. Moja opadnięta szczęka, wybałuszone oczy i chwilowa utrata mowy („tto... jja”) oznaczała że się rozpoznałem. Pokazała mi lustro, a ja byłem jak bazyliszek. O mało mnie nie zabiła. Dobra jest. Powinna tresować smoki.

A potem rozmowa. Niby starała się opisać emocje i zachowania osób o podobnych do mnie cechach ale czułem jakby pastwiła się nade mną przypierając do muru na końcu ciasnego, ślepego korytarza, torturując mnie za pomocą lustra… Ja – bazyliszek – czułem się jak małe dziecko.

Na końcu tych tortur, widząc moje przerażenie, powiedziała coś, co mógłby powiedzieć lekarz z kiepskim poczuciem humoru komuś, komu przed chwilą oznajmił że ma raka: "Nie jest złośliwy… Taki pieprzyk w medycynie lubimy nazywać nowotworem, he, he…."
No bardzo, kurwa, śmieszne!

Okazało się, że moja pani psycholog ma podobne poczucie humoru. Po tych nieludzkich torturach powiedziała, że jestem łatwym, książkowym przypadkiem. Typowym i przez to dobrze poznanym, zbadanym, określonym co do sposobów i metod terapii. Oczywiście, że to nie katar, i nie zmieni się człowieka w tydzień. Zależy to od jego woli i zaangażowania.
W tym momencie, podkusiło mnie żeby zażartować. Ucieszyłem się, że tak to widzi, że jestem klasycznym, łatwym w terapii przypadkiem i próbowałem odreagować z uśmiechem pytając:
„Pewnie słyszała pani ten dowcip o psychologu”?
„Jaki?” zapytała z ożywieniem.
„Ilu psychologów potrzeba, aby wkręcić żarówkę?”
„ilu?”
„Jednego. Tylko to będzie bardzo dużo kosztować, a żarówka sama musi bardzo tego chcieć”

Chyba znała… uśmiech mignął jej tylko przez jakiś tragicznie krótki ułamek sekundy. Poczułem się jak debil, zachłysnąłem i zaplułem herbatą... eh... A może nie lubi rozmawiać o pieniądzach?

Z diagnozy niewiele zapamiętałem, padło wiele mądrych słów. Nawet chyba jakieś nazwisko. Ja zapamiętałem tylko „Uwiązanie” (czy jakoś tak).

Schemat mniej więcej taki:

Strach przed odrzuceniem/porzuceniem przez bliską/bliskich prowadzi do wytworzenia mechanizmów obronnych. Jak widzę kogoś mi bliskiego zmęczonego, zmartwionego, zapracowanego  (co nie jest złe przecież) to u mnie interpretacja jest taka: „nie uśmiecha się, ma smutną minę, pewnie coś źle zrobiłem, pewnie mnie nie lubi, nie kocha…” To potęguje strach. I dalej: „ale ja nie zrobiłem nic złego, kur…cze! Dlaczego znów jest na mnie zła!” – tu zaczyna się mechanizm obronny – strach zastąpić złością bo łatwiej ją wyartykułować czyli znosić… A potem już schemat zachowań który znany jest każdemu: złość, kłótnia o nic by dać jej (złości) upust… itd… itp… etc.
Terapia schematów - za to będę teraz płacił. Mam nadzieję że moje: wola i chęć są odrobinę większe od woli i chęci żarówki...


ps. (bez związku) Ze "Sztuki Kochania..." (polecam):
"Każdy człowiek marzy o wielkiej roli, jaką odegra w swoim życiu, i widowni pełnej głębokiego zachwytu i uwielbienia. Widownię , która daje nam poczucie bezpieczeństwa i ogromnej wartości wszelkich osiągnięć naszego życia, stwarza i stworzyć może tylko kochający człowiek idący obok nas."

25 komentarzy:

  1. Co do pierwszego paragrafu - no wlasnie, jesli zachowujesz sie niezgodnie z tym kim jestes naprawde to coz odbiorcy moga poradzic? Bogami nie sa. Zsynchronizuj zachowania z tym kim jestes i bedzie git. No ale nad tym musisz popracowac. Oby to bylo takie proste jak ta psycholog twierdzi. Sie okaze. Oby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie nie... to nie zawsze jest łatwe. Łatwe są metody pracy, dobrze zbadane mechanizmy... Reszta zależy od zaangażowania. Ale jeden psycholog wystarczy by zapalić żarówkę w mojej głowie - tego będę się trzymał.

      Usuń
  2. Ok, zarowka to dobry poczatek. Czyli, w skrocie, jak dziecko, na brak uwagi reagujesz zloscia :) Zamiast zrobic jej kolacje, nalac wina i przytulic na kanapie, Ty boisz sie podejsc, snujesz domysly i tupiesz nozkami. Czy tak? A mowi sie ze kobiety sa w tym dobre...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przestraszone dziecko które chce straszyć innych przywdziewając skórę bazyliszka. Prosty mechanizm. Nie muszę się bać, bo to inni boją się mnie...

      Usuń
    2. Paradoks nie? Strach przed odrzuceniem (wyimaginowany bo przeciez Cie nie odrzucala tylko dlatego ze byla np. zmeczona) powoduje ze bronisz sie przez atak co faktycznie powoduje odrzucenie. I to wlasnie jest prawo przyciagania. Realuzuje sie moc Twoich mysli i lekow. Wniosek? Przestac sie bac :) Przejac kontrole nad strachem i galopujacymi myslami.

      Usuń
  3. Ten caly twoj ostatni wpis to jeden wielki bełkot (sic!).
    Piszesz jakby cie strzala Amora trafila na te psychologiczne okulary :)
    Dam ci dobra rade: mniej mow a wiecej sluchaj! Nawet nie jestes w stanie powtorzyc naistotniejszych rzeczy, ktore ci kobieta powiedziala. Jak wiec masz z tego wyciagnac wnioski. Chyba byles glownie pod wrazeniem tego, co jej opowiadales, haha.
    I jeszcze jedno, ciekawe, ze akurat porownujesz siebie do bazyliszka (krol wezow) czyli taka meska zmija. Czy to przypadek? Watpie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest Panie nauczycielu (!). Jestes widze wciaz soba :) czyli dwie pierwsze rozmowy z psychologiem na nic. Tak trzymaj! A co to jest zaimek Panie wezowniku. Jestes królem węży, czyli mitycznym stworzeniem nie pasujacym do obecnych czasow. Powinienes zyc w bajce bo w realnym zyciu sie po prostu nie sprawdzasz. Krytyke lubisz, ale ma byc pozytywna. Inaczej szybko odbierasz innym wartosc uzytkowa. I sie dziwisz, ze cie kobieta zostawila. No tak, w bajkach sie to nie zdarza.

      Usuń
    2. Jeśli uważasz że to bełkot, to nie marnuj na niego swojego czasu. Król wężów? Chyba węży raczej. Za dużo Harry'ego Pottera. "Mniej mów, a więcej słuchaj" - Ty chyba nie wiesz, na czym polegają sesje u psychologa. Jeśli przeczytasz ze zrozumieniem to dowiesz się co było najistotniejsze w mojej sesji z psychologiem. Poz tym, w jakim celu miałbym tu cokolwiek powtórzyć? Ja nikogo nie obrażam, pisząc że któryś komentarz jest bełkotem. Radzę raz jeszcze: nie podoba Ci się, to nie czytaj. A jeśli nie rozumiesz to znajdź sobie innego bloga, może coś o gotowaniu? Albo o pielęgnacji zwierząt futerkowych? Dużo jest takich. Pozdrawiam. (ps. zaimki piszemy wielką literą... a strzała trafia w coś a nie na coś. Eh...)

      Usuń
    3. 14:14: Ty naprawdę nie wiesz co to jest zaimek?
      Hm... to może tu: http://sjp.pwn.pl/slowniki/zaimek.html

      Usuń
  4. Tez chodzilam kiedys do psychologa i po kazdym spotkaniu przychodzilam do domu i wszystko zapisywalam: jakie tematy byly poruszane, jakie pytania byly zadawane, jakie wypowiedzi mialy miejsce - oczywiscie wypowiedzi Pani psycholog bo siebie to ja znam. Jakie wskazowki mi dala czy jaka diagnoze postawila. Jak ocenila perspektywe naszych spotkan i ich skutecznosci. Po prostu wszystko co zapamietalam.
    Sluchalam zawsze bardzo uwaznie i w domu sie juz zastanawialam jakie pytania chce zadac nastepnym razem.
    I byl to chyba dobry pomysl z tym notowaniem bo jeszcze teraz po latach do tego zagladam i odkrywam wciaz cos nowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze. Jak ktoś ma ochotę robić notatki, zapiski po to by analizować to super. Ja też słuchałem bardzo uważnie. W gabinecie w rozmowie we dwoje, ciszy i spokoju ciężko jest nie słuchać uważnie. Każdy z nas ma inną percepcję. Jedni są wzrokowcami (i słowo pisane jest dla nich ważniejsze by bardziej na coś zwrócić uwagę niż słowo mówione, więc robią notatki), a inni nie. Jeśli pani psycholog uzna w rozmowie że czegoś nie rozumiem, nie wyciągam wniosków, zapominam rozmowy z poprzedniej sesji, z pewnością mi pomoże. Nie jestem pewien, czy psycholog jest od tego by dawać wskazówki. Chyba, że różnie rozumiemy pojęcie "wskazówka" w tym przypadku. Psycholog to człowiek, nie zawsze wie lepiej więc może udzielać wskazówek ale nie ma gwarancji ich skuteczności. On raczej jest od pomocy wyboru kierunku własnego rozwoju, zmian...

      Usuń
    2. Jestes dopiero po 2 spotkaniach wiec mozesz tak myslec. Po kazdym nastepnym zapomina sie te poprzednie i czlowiek znowu nie wie o czym byla tak naprawde rozmowa. Pani psycholog duzo rzeczy mowi ale sztuka terapii jest wychwycic z tego wirwaru slownego impulsy dla siebie i je zapamietac. Bo ona kazdemu opowiada swoja ksiazkowa wiedze a kazdy czlowiek jest inny i nie wszystkie wiadomosci go dotycza.
      Mam nadzieje, ze zrozumiales co mam na mysli.

      Usuń
    3. Zgadza się. zapamiętuje a naprawdę ważne rzeczy zapisuję. Tu. Na tym blogu.

      Usuń
    4. Tu zapisujesz? Jakos ostatnio malo co mogles sobie przypomniec :) Wiedziales, ze dzwonia ale nie za bardzo w ktorym kosciele. Przeczytaj moze swoj ostatni wpis na ten temat jeszcze raz. Ciekawa jestem czy cos z niego zrozumiesz.

      Usuń
    5. przeczytałem. w ostatnich akapitach jest to, co naprawdę ważne. Mechanizm o którym pisze. Jeśli chciałabyś dokładnie, sekunda po sekundzie, wiedzieć jak wygląda wizyta u psychologa, ile i co mówi on a ile i co "pacjent" to musisz odżałować jakieś 100pln i wybrać się na wizytę. Nie wiem jakich szczegółów oczekujesz...

      Usuń
    6. Niczego nie oczekuje bylam tylko ciekawa czy sobie - czytajac wlasny wpis - przypomnisz to co istotne. Jesli tak, to dobrze. Jesli moge ci dac mala podpowiedz to sluchaj i w momentach, gdzie masz nagle mysl - to o mnie, skad ona to wie - sluchaj jeszcze uwazniej i sprobuj zapamietac, moze zapisac. To sa te najcenniejsze momenty terapii.

      Usuń
    7. "tto.. jja.." pisałem :-)

      Usuń
  5. Ten co czesciej tu zaglada, widzi, ze kasujesz niektore posty albo cos piszesz a za chwile kasujesz i piszesz na nowo.
    Nie szanujesz swoich adwersarzy kasujac ich wpisy. Jestes przez to automatycznie dla mnie niewiarygodny.
    To co niewygodne wyrzucic. Ty naprawde myslisz, ze uda ci sie tak przezyc zycie?
    Juz na tym przykladzie moglbys pokazac, ze dorosles, ze twoja terapia daje pierwsze zmiany zachowania. Ze jezeli jakis wpis ci sie nie podoba to trudno ale blog jest otwarty i kazdy moze pisac. Ale ty nie. Dokladnie tak samo zachowywales sie wobec swojej partnerki i nadal bedziesz. To tylko kwestia czasu i twojej chorej proznosci. Ty potrzebujesz publiki i ciaglego poklasku bo to dla ciebie jest jak powietrze. Zacznij sie w koncu zastanawiac nad swoimi reakcjami. Czy zatrzymales sie w swojej inteligencji emocjonalnej na poziomie 5 letniego dziecka?
    (jak ja nie widze nauczyciela ze swojej lawki to on mnie tez na pewno nie widzi, haha)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kłamstwo! Nigdy nie usunąłem żadnego komentarza, czasem zauważam błąd we własnym (np ortograficzny) i go poprawiam zastępując własny post nowym o tej samej treści. Jeśli chodzi Ci o usunięte wpisy Czarnej Kawy to zrobiła to sama! Ja usuwam tyko informację "wpis został usunięty przez autora" by nie zaśmiecać bloga. (wpis usunięty przez autora oznacza że był usunięty przez autora wpisu, nie bloga). Więc proszę, daruj sobie... Po czym wnioskujesz o braku szacunku? Po moim sprzątaniu?

      Usuń
    2. I jeszcze jedno. Nikt, kto czyta tego bloga i napisał komentarz, nie da się wciągnąć w Twoje hejterskie prowokacje bo widział i nadal widzi wszystkie swoje komentarze. Łącznie z Tobą.
      Zaczynam podejrzewać, że jesteś skrzywdzonym przez nauczyciela uczniem, który znalazł upust swojej frustracji... Niech będzie i tak. Ten blog ma pomóc. Od jakiegoś czasu już nie tylko mi. Miej odwagę, chęć założyć konto i nie pisać anonimowo. Będziesz także mógł / mogła usuwać własne posty, jak Czarna Kawa.
      Jeśli w przyszłości zdecyduję się na usunięcie jakiegoś wpisu, to tylko wtedy, gdy jego język będzie mocno odbiegał od szerokich norm kultury. Ja publiki i poklasku nie potrzebuję ale dla Ciebie: brawo za wnioski i dziękuję że tak często tu zaglądasz.

      Usuń
    3. Sorry, widac za malo znam sie na technice. Mea culpa! Nie chcialam cie obrazic. Faktycznie byly to mylne wnioski.

      Usuń
  6. Co to jest nazwa/adres URL? Zanim wysle swoj tekst musze tu zawsze wybrac profil i biore zawsze anonimowy bo nie wiem co to ta reszta. Dlaczego nie moge wybrac sobie jakiegos Nicka? Dlaczego nie ma takiej opcji? Nawet jesli chca wtedy moj adres mailowy, to jest ok ale jakies URL. Kazdy ma teraz jakies URL?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej.. no ja nie pomogę w tej kwestii. Może ktoś... ?

      Usuń
  7. Ja tam nie wiem, srednio mnie to techno interere ale moze zalozenie konta gmail i bycie zalogowanym w trakcie wpisu pomoze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do kasowanych wpisow to ja sobie kasuje jak zauwaze byka i jak mam czas to poprawiam. Tyle w temacie i oto pieknie widac jak powstaja falszywe oskarzenia, mniejsze i wieksze, na podstawie czyjegos widzi mi sie i wnioskow wyssanych z mietusow. Na hejty nie warto reagowac, strata czasu.

    OdpowiedzUsuń