Pewnego wieczoru, we wrześniu 2014, wybraliśmy się na basen.
Ona nie lubi tej rozrywki – woda z chlorem szkodzi Jej skórze, ale czasem nam
się udawało wybrać razem.
Dla mnie to była taka malutka rekompensata za wakacje. Część
basenu znajduje się pod gołym niebem. Wieczorem, gdy jest już po zachodzie
słońca woda jest podświetlona i wygląda naprawdę uroczo. Przesiedzieliśmy tam
chyba z dwie godziny. Ludzi jak na lekarstwo, światła miasta w oddali. Klimat
jak pewnie w niejednym kurorcie turystycznym gdzieś na południu. Takie momenty,
taki czas pamięta się długo…
Dlaczego? Teraz wydaje mi się, że wiem.
Wspominałem książkę „5 języków miłości”. Autor definiuje w
nich formy komunikowania partnerowi/partnerce uczuć. Zwraca uwagę, że każdy z
partnerów może posługiwać się innym językiem. Czasem to staje się źródłem konfliktu.
Nie dostrzegamy tego, że kochany/kochana nas nie rozumie. Nie odczytuje
miłości.
Tych pięć języków, z których jeden jest naszym „ojczystym”,
to:
- wyrażenia afirmatywne (rozmowy, komplementy, pochwały…
Słowa są ważne!)
- dobry czas (od spaceru po urlop, czas tylko we dwoje dający
poczucie więzi, rozwiewający obawy)
- przyjmowanie podarunków (czekoladki, pamiątki z wyjazdu,
prezenty z okazji i bez okazji)
- drobne przysługi (wyniesienie śmieci, sprzątanie domu i
auta, pomoc w transporcie)
- dotyk (bliskość, przytulanie, trzymanie się za ręce,
siedzenie blisko przy stole, zasypianie na ramieniu partnera)
U wielu z nas jeden z tych języków jest silnie dominujący,
ale nierzadko zdarza się, że jesteśmy dwujęzyczni. Oczywiście w komunikacji
codziennej najlepiej byłoby posługiwać się każdym z tych pięciu, ale nie każdy
z nich mówi do nas tak samo silnie.
W moim przypadku dominującym językiem jest „dobry czas”.
Samo jego planowanie jest dla mnie przyjemnością. Chwila oddechu, sam na sam z
Ukochaną… tego potrzebuję i to chciałem dawać. To stąd te ciągłe próby
zaplanowania wakacji, urlopu…
Moja Miłość jest (wg mnie) dwujęzyczna. Afirmacja i dotyk to
te języki, które rozumie najlepiej. Słowa i bliskość.
Wracając do basenu. Dlaczego takie chwile pamiętam
najbardziej? Bo to chwile, w których każde z nas czytało z jednakowym
zrozumieniem.
Wieczór, choć już po zachodzie nadal jeszcze wczesny, nie
musimy się spieszyć… Leniwie możemy poleżeć w ciepłej wodzie, powygłupiać się
trochę… to dobry czas. Mój język.
Delikatny masaż z bąbelków na basenie jest miły, ale o ile
milej jest prowadzić rozmowę. O tym, co ważne i o tym, co robi ratownik i jaką
ma przyjemną, lekką pracę… w końcu nie sposób w tak pięknych okolicznościach
powstrzymać się od przytulenia, od tego by nie zachwycać się Jej ciałem (a uwierzcie mi, jest boskie!), by nie
objąć jej w pasie lub by nie złapać pod wodą za tyłek natarczywie wpychając
dłonie za majteczki by rozkoszować się skórą na jej pośladkach. Te rozmowy,
komplementy i dotyk – to jej języki miłości.
Chwile takie jak te, pamiętam najbardziej, wspominam z
największą przyjemnością (i łzami w oczach) właśnie dlatego, że to był czas,
kiedy się rozumieliśmy… Wspólnie spędzony czas w który każde z nas rozumiało
miłość drugiej osoby… Trzy języki brzmiące jednakowo głośno i tak zrozumiałe…
Zadbaj o to, by poznać język swojej Miłości. Ucz się go. Nie
oczekuj, że stanie się Twoim, ale możesz nauczyć się nim komunikować… Próbuj!
Dzizes, Rycerz, to ja i moj ukochany, oboje uzywamy wszystkich 5 jezykow praktycznie codzienne. Nie dajemy sobie codzienne podarunkow ale to tez. Nie dziwne ze mamy jak mamy. Kaplica.
OdpowiedzUsuńMysle ze sprawa sprowadza sie nie tylko do tych jezykow, ale faktycznie musi miec to ogromne znaczenie. No i jesli ktos danego jezyka lub jezykow 'nie odbiera' to na nic sie to nie zda. Wychodzi na to ze trzeba trafic na kogos kto uzywa tych samych jezykow/a.
Poszukaj tej książki. Tam jest taki test. Ja wiem że ludzie na co dzień robią różne rzeczy i gdy wszystko jest dobrze to powiedzą że używają każdego po trochu. Ale jak zrobisz test, okaże się, że któryś z tych pięciu jest Twoim. Że np mogłabyś zrezygnować z rozmów, gdyby zapewnić że będzie dotyk, albo że wolisz dobry czas bardziej niż podarunki i drobne uczynki... nie jestem tego w stanie opowiedzieć tak dobrze jak autor. Swoją drogą autor jest psychologiem, który pomógł wielu parom, z długim stażem a sama książka światowym bestsellerem.
UsuńWitaj Rycerzu aż się popakałam przeczytałam całego bloga.
UsuńWitaj (anonimowy). Jeśli to był "zły płacz" to przepraszam... A jeśli trochę Cię oczyścił z emocji i pomógł, to bardzo mi miło. Dbaj o swoje szczęście, nie spieprz tego, jak ja!
UsuńDzisiaj się wyprowadził. Masz córkę to fajnie.Dobrze,że nie jesteś sam.
Usuńw takim razie wiem co czujesz... Długo byliście razem? Wiesz już jak to wygląda na początku. A córka.. Tak, wiem że ją mam i słyszałem już że mam córkę, muszę się trzymać. Nie chce żeby to źle zabrzmiało ale... to nie pomaga. Truizm zwykły.
UsuńPoszukam. Zastanawiam sie wlasnie bez czego moglabym sie obyc. Wszystko to jest potrzebne jak dla mnie ale chyba obylabym sie bez podarunkow albo z ich minimalna iloscia. Afirmacje potrzebuje ale bez przesady, moze sie 'przejesc' i byc za 'slodko'. Afirmacja bez reszty jezykow jest dla mnie bez znaczenia (wiem z autopsji). Natomiast dobry czas, dotyk i przyslugi sa konieczne, nie wiem co najbardziej. Mysle ze jakby ktoregos z tych jezykow braklo to bym z czasem dostala nerwa. Tak bylo w przeszlosci. Chyba wymagajaca jestem...
OdpowiedzUsuńOczywiście że wszystko to jest potrzebne. Każdy z języków. Ale nie każdym jednakowo sprawnie się posługujemy. Jest np bardzo dużo osób, które mają problem z afirmacją, rozmawianiem o uczuciach. Lepiej im wychodzi dobry czas, czy drobne przysługi i to jest ich sposób na "kocham Cię". Jak partner nie zna tego języka, jeśli dla niego ważniejsze są słowa, to gotów jest pomyśleć że nie ma miłości. Więc oboje powinni znać swój język. Czytać go. Komunikować się nim.
UsuńNo wlasnie tu nie do konca sie zgadzam. Tzn. fajnie jesli ktos rozpoznaje jezyk milosci drugiej strony i jest mu z tym dobrze i moze zyc bez zaspokojenia potrzeby np. afirmacji. Problem z glowy. Ale co jesli nie moze bez tego zyc w zwiazku? Problem jest w tym ze czesto wlasnie nie ma rownowagi w uzyciu jezykow. Przewaza jeden albo max dwa i jest go zbyt wiele. Co z tego ze np. moj eks mogl gadac o wszystkim godzinami (a wlasciwie wyglaszal monologi jednym tchem, mogl gadac do sciany i to go uszczesliwialo) i przynosil drobne upominki. Niestety, nie lubie spedzac kazdej wolnej chwili na nawijaniu i debatach, afirmacje byly suche i jalowe jak od kolegi z pracy, a upominiki naprawde mialam w dalekim powazaniu bo nie bylo czulosci, dotyku, dobrego czasu i przyslug, pomocy. Co z tego ze widzialam i rozumialam ze on tak pokazuje ze mu zalezy (milosci nie czulam) jak to nie to co potrzebuje by czuc sie kochana? Mysle ze caly widz polega na tym by miec przy sobie kogos kto daje to co potrzebujesz i vice versa. Wiele par ma tak ze 'dostosowuje' sie do tego co partner daje po czym po latach szukaja tego co potrzebuja gdzie indziej (albo nagle przez przypadek odkrywaja czego tak naprawde potrzebuja jak to bylo w moim przypadku) bo tego zmienic sie nie da, to kwestia naszej natury, wychowania, byc moze genow? Okazuje sie ze nie sa ze soba szczesliwi, albo jedno jest nieszczesliwe albo funkcjonuja obok siebie bez poczucia bycia kochanym. Tak jak piszesz, jesli ktos ma problem z wyrazaniem afirmacji, wymaganie tego od tej osoby spowoduje tylko frustracje i stres, jest to niezgodne z natura tej osoby, nie przychodzi w naturalny sposob i laczy sie z mega wysilkiem albo jest wrecz niemozliwe.
OdpowiedzUsuń"caly widz (pic, ale już nie kasuj i nie poprawiaj bo znów ktoś coś napisze) polega na tym by miec przy sobie kogos kto daje to co potrzebujesz i vice versa"
UsuńBingo! i właśnie dlatego trzeba poznać i uczyć się języka miłości partnera. By móc do niego mówić jego językiem. I działa to w dwie strony.
widz z niemieckiego witz, czyli żart
UsuńA co jeśli partner jest głuchy na te języki i nie próbuje nawet odwzajemnić zapału do nauki jakiegokolwiek z nich?
Usuńjak jest głuchy (nie słyszy) to odpada afirmacja i zostaje dotyk np. :)
UsuńA poważnie, jeśli jest głuchy na te języki to jest kilka wyjść a najlepiej cały zestaw "naprawczy"
1. Rozstanie na jakiś czas (separacja)
2. Równoległa terapia indywidualna
3. Potem terapia dla par
4. Uważna lektura tego bloga by wiedział co go/ją czeka
5. Nowe randki z Miłością i powrót naprawionego zegarka...
(trzeba się uczyć na błędach, edukować, nie wstydzić terapii)
Byc moze pochodzisz z innego rejonu Polski, bo u mnie mowi sie 'widz', hehe. Moze tez byc 'wic', pogoogluj. A 'pic' w tym wyrazeniu jeszcze nie slyszalam. Ciekawe zjawisko. :)
OdpowiedzUsuńNo ale jakim cudem mam sie uczyc mowic jego jezykiem jesli nie dosc ze to nie 'ja' to wogole tego nie 'czuje'. Nie moge caly czas poslugiwac sie np jezykiem afirmacji podczas gdy moj naturalny jezyk dodtyku mam sobie amputowac i zapomniec o tym kim jestem? Nie, kurcze Rycerz, to nie dziala.
nie nie nie... Niczego nie wolno amputować. Chodzi o to by nawzajem się tych języków uczyć, tak by wam niczego nie brakowało. Jeśli przeszkadza Ci że facet czegoś nie robi, albo robi za mało, to naucz go że potrzebujesz więcej. I zapytaj, czego więcej chce on.
UsuńA co do "widz" "wic" i "pic"... Ale jazda. Całe życie znałem tylko "pic". U mnie tak się mówiło... nawet znalazłem wierszyk:
http://www.poezja.org/wiersz,1,122404.html
No to masz podpowiedz jaki jestem rejon ;)
OdpowiedzUsuńprzecież ty jesteś UK/PL-eksport a nie DE
Usuńchyba ze ślązaczka
OdpowiedzUsuńEch, co z tego ze mowie jak byl na 'nie' i nie dociera? Bo nie lubi dotykac, przytulac i tyle. A ja nie lubie debatowac bez tego. Wiem ze chcial wiecej rozmow na ciagle ten sam temat, ale co jesli chce rozmowy peawie co noc przez prawie cala noc? I nie dociera ze to lekkie przegiecie. W zamian za co? Nic. Powie 'dziekuje za uwage' i tyle w temacie. Przytulic na kanapie? Toz to niewygodne jest. Zero rownowagi.
OdpowiedzUsuńOt i co. Slask sie klania. No, ale jazda. U mnie 'pic' to tylko 'pic na wode' albo 'dla picu' albo 'picus glancus', itp.
OdpowiedzUsuńnie spodziewałem się że tytuł posta "języki obce" tak doskonale wpasuje się w te dywagacje lingwistyczne.
UsuńMam prośbę. Załóżmy że teoria o pięciu językach miłości jest prawdziwa... poprawna. Jaki język jest wasz? Za chwilę pojawi się ankieta. Ciekaw jestem wyników. Co przemawia do was najbardziej?
OdpowiedzUsuńOk, spoko. Ja widze ze jest prawdziwa tylko mam watpliwosci co do aspektu uczenia sie jezyka drugiej strony. Byc mize to nie jest opcja dla kazdego, nie wiem. Ale ksiazke sobie juz zamowilam to poczytam w temacie.
OdpowiedzUsuń5 języków miłości - również polecam, za Rycerzem. Jedna z wartościowszych pozycji na rynku. Czarna Kawo - przeczytasz, watpliwości znikna... a jak przeczytasz - podaj dalej...
OdpowiedzUsuńMamy kolejną ankietę a co z pierwszą. Nie opublikowałeś jej wyników. ...a ważniejsze: jak postąpiłeś? Wysłałeś Jej kwiaty?
OdpowiedzUsuńojej. nie pomyslalem o tym że ja, gdy wyświetlam bloga to widzę wyniki a goście na blogu nie. Otóż wyniki były takie że 75% odradzało wysłanie kwiatów. I nie, nie wysłałem.. nie licząc wirtualnych kwiatów w wiadomości sms z życzeniami.
OdpowiedzUsuńWyniki są widoczne na bieżąco...ale nie śledzę bloga codziennie i nie widziałam na czym stanelo
OdpowiedzUsuń