piątek, 17 lutego 2017

*17.02.2017 a jednak mnie kocha

Wyprowadziła się... To były pierwsze dni lipca. Rozpacz była ogromna. Przed kilkoma tygodniami kupno mieszkania i nagle taki cios. Kompletnie nie rozumiałem dlaczego tak się dzieje. Robimy krok naprzód i nagle... koniec. Co jest powodem? gdzie się podziały nasze marzenia? Czemu ona boi się tak tych kroków do przodu? Czemu unika rozmów o przyszłości? Dlaczego?!

Przez pierwsze dwa tygodnie targały mną skrajne emocje... Raz wyłem z rozpaczy ledwo łapiąc oddech, innym razem waliłem się w głowę wściekły na siebie że znów coś zepsułem a w jeszcze innych chwilach byłem wściekły na nią bo czułem się wykorzystany.
Po tych dwóch tygodniach została już tylko rozpacz i tęsknota. Nie wiem skąd wziąłem w sobie siły ale trwałem, żyłem jak cień, schudłem bardzo.... W międzyczasie opiekowałem się córką (część wakacji zawsze jest u mnie). Pamiętam smutny dzień sierpnia gdy miała urodziny. Cały poprzedni dzień płakałem po kątach ale wstałem wcześnie rano i kupiłem jej kawałek tortu, wbiłem urodzinowe świeczki i siedzieliśmy tak we dwoje: ja i moja córka. Dwie opuszczone, najsmutniejsze osoby na świecie... Płakałem....
Wciąż walczyłem, pisałem do mamy mojej Ukochanej i do niej samej listy, słałem kwiaty, przepraszałem i błagałem o szansę... wydawało się, że bezskutecznie...

W drugiej połowie sierpnia siostra mojej Miłości wychodziła za mąż. Zaproszeni byliśmy oboje już od niemal roku i nie wiedziałem co zrobić w takiej sytuacji... czy będę tam mile widzianym gościem? Gdzie posadzą mnie na przyjęciu weselnym? Czy ja w ogóle dam radę tam być?
Znalazłem siły. Dotarło do mnie, że to okazja zobaczyć się z nią i porozmawiać w cztery oczy. Zestresowany jak nigdy wcześniej ubrany w to co miałem najlepsze pojechałem na ślub. Byłem wcześniej i umówiliśmy się że jedziemy tam razem. Rodzina ta dalsza nie wiedziała o naszym rozstaniu więc nie ma co psuć atmosfery tego dnia. Spotkaliśmy się w jej domu. Pomagała siostrze ubierać się do ślubu a ja siedziałem w pokoju obok z miną jak zbity pies. Na biurku leżał jej telefon. Nie wiem co mnie tknęło by wziąć go do ręki i sprawdzić skrzynkę sms... Pewnie zazdrość. Powodów rozstania nie rozumiałem więc i o zdradzie myśli przychodziły mi do głowy. Serce stanęło mi wraz z płucami w chwili gdy wśród sms zobaczyłem wiadomość "dziękuję za tę randkę, Rusałko". Sms z godziną wysłania o drugiej nad ranem!!! Byłem w szoku, chciałem czytać kolejne sms ale wówczas moja Ukochana weszła do pokoju i zabrała mi tel... ręce mi się trzęsły, ona była wściekła i powiedziała tylko że to jej sprawa, że nie zrozumiem a poza tym nie jesteśmy razem....

Mój szok musiał bardzo wyraźnie rysować się na twarzy bo gdy zobaczyła mnie mama mojej Miłości dała mi jakieś tabletki na uspokojenia. Nie mogłem przecież zepsuć tego dnia. Tabletka podziałała a może ja postanowiłem z całych sił pokazać że ją kocham, że bez względu na wszystko chcę walczyć, że się zmieniłem i nie uświadczy już z mojej strony żadnej awantury.
Wesele płynęło, robiłem wszystko by nie psuć klimatu. Bawiłem się. Uśmiechałem do niej.. Wciąż tylko w głowie ten sms. I strach że jak ten wieczór, ta noc się skończy to... nie chciałem o tym myśleć. 

Wesele skończyło się późno i dotarło do mnie że przecież piłem trochę alkoholu i nie mogę wracać autem do siebie. "Nie rób scen, powiedziała, parę osób śpi u nas ale Ty też możesz..." Wróciliśmy nad ranem taksówką. Wszystkie łózka były zajęte dla gości więc pozostało mi nocować z Nią! Z moją Ukochaną w jej pokoju, W jej łóżku! Ona zanęła szybko ja leżałem nie mogąc zasnąć wpatrzony w jej śliczną twarz....
W końcu i ja usnąłem. Obudziliśmy się wcześniej niż pozostali domownicy. Szeptałem do niej by nikogo nie zbudzić. byliśmy tak blisko siebie po raz pierwszy od wielu dni... nieśmiało dotknąłem ją pod kołdrą i tylko westchnęła cicho... nie odepchnęła mojej ręki... więc bardzo, bardzo ostrożnie gładziłem ją po biodrze, po ramieniu, szepcząc w cichej rozmowie... Przymknęła oczy i to był znak że czuje się z tym dobrze....

Kochaliśmy się tego dnia. I choć potem powiedziała że to jeszcze nie znaczy że się do mnie wprowadzi to czułem się najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Czułem że walcząc z całych sił mogę ją odzyskać...
Następnego dnia znów było gorąco. Późnym wieczorem, upojeni dniem poprawin i wypitymi trunkami kochaliśmy się znów... Tym razem odważniej niż dnia poprzedniego. Szczęście jakiego doznałem pozwoliło mi na nie drążenie tematu sms w jej telefonie. Oddała się mi, pokazała że tęskniła... Może to jakiś przyjaciel który ją wspierał i żartował w ten sposób? Nie chcę drążyć bo zwariuję - pomyślałem... I życie potoczyło się dalej...

9 komentarzy:

  1. Nie ma sensu sie wypowiadac jak sie nie zna calej historii wiec poczekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. I wlasnie w tym momencie zaczales siebie samego oszukiwac i rozpoczales zycie w iluzji. Jakis facet dziekuje jej za randke nazywajac ja przy tym Rusałka. I chyba do dzis z tej iluzji nie wyszedles.
    Mam wrazenie, ze wciaz nie zalapales istoty problemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, ze pomimo, ze nie znam dalszego ciagu ...to wcale mnie jej zachowanie nie zdziwilo.
    Nie bede pisac dlaczego, bo jak widze, na zadne konstruktywne wpisy osob madrze tu piszacych nie reagujesz. Nie chcesz znac prawdy bo boisz sie, ze cie to ostatecznie zlamie.
    Zyj wiec w swojej mydlanej bance i tylko po cichu oddychaj, zeby nie pekla od nadmiaru cisnienia :)
    Jestes chyba wspanialym ojcem i potrafisz literacko pisac. W innych zaletach, nie jestes na razie przekonywujacy.Sorry!

    OdpowiedzUsuń
  4. żałosny jestes ona chyba potrzebuje twardego faceta a ty ryczysz i ryczysz...
    a sorry mówienie do kobiety "spierdalaj" i umniejszanie jej sukcesów nie czyni z ciebie mezczyzny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. We wstępie nie napisałem tego wyraźnie, ale ten blog ma być moim rachunkiem sumienia, przyznaniem się do winy i uświadomieniem własnych wad dzięki temu. Za komentarze jestem wdzięczny, zarówno za słowa wsparcia jak i konstruktywnej krytyki. Mówi się czasem że ludzie się nie zmieniają, inni mówią że ludzie się zmieniają... cokolwiek nie byłoby prawdą ja będę walczył o to, by naprawić siebie...

      Usuń
    2. jesteśmy ludzmi i popełniamy błędy... Wspaniała postawa autorze!

      Usuń
    3. Wspaniała postawa? ja czuję się jak ostatni drań... :( Poniosłem klęskę.

      Usuń
  5. bardzo ciekawi mnie dalszy ciąg historii

    OdpowiedzUsuń
  6. Ludzie sie nie zmieniaja ale czas nas zmienia.

    OdpowiedzUsuń