wtorek, 14 lutego 2017

*14.02.2017 początek - nadal...

Mijały dni... Każdy spędzaliśmy razem. Od wczesnego rana do późnego wieczora. Spacery, jezioro, trochę u mnie, trochę u niej w domu. Za wcześnie było by miała u mnie nocować... nie szkodzi... i tak było cudownie. Radość dawała mi każda minuta z nią spędzona. Nad jeziorem byliśmy wiele razy. Pgoda tego lata była wyjątkowo piękna nawet gdy padało. 
Szczęśliwi czasu nie liczą tylko wtedy, gdy nie przynosi niechcianych zmian. A nam miał przynieść. Zbliżał się sierpień i koniec wakacji. Potem wrzesień i początek roku akademickiego. Moja Kochana wyjeżdża na studia do innego miasta! Ta myśl zaczęła kołatać w głowie, sercu i rozdygotanych dłoniach... a co jeśli coś się zepsuje? jeśli nie będzie tej codziennej więzi? Co jeśli miłość się skończy? A co się stanie gdy pozna kogoś lepszego, młodszego, przystojniejszego na tych studiach? Boże broń!
Kochaliśmy się. Czułem że jej miłość jest silna i to pozwoliło mi mniej się bać. Wracała w każdy weekend. Często zamiast w niedzielę wieczorem wsiąść do pociągu i jechać do akademika potajemnie nocowała u mnie do poniedziałku i jechała wczesnym rankiem... Rozkoszy tych nocy nie sposób opisać. Nie chodzi nawet o seks i z tym związane uroki nocy we dwoje ale o czas spędzany razem, rozmowy do nieprzyzwoicie późnej pory, poranki ze śniadaniem lub bez... Życie we dwoje jest boskie. Nie wolno o tym zapominać.

Każdy wolny dzień był nasz ale i tak brakowało nam czasu... Postanowiłem zmienić życie: pracę, miejsce zamieszkania, środowisko... Jeśli studia mają trwać kilka to muszę to zrobić - myślałem. Rozesłałem wiele podań o pracę i... udało się!! Od maja wiedziałem już że kolejny rok będzie już cały dla nas... bez stresowych poniedziałkowych poranków, pośpiechu na pociąg czy łez gdy chce się przytulić wieczorem kogoś, kto ma to samo pragnienie ale 150km dalej.

Płynął czas liczony weekendami, świętami, uroczystościami rodzinnymi na których poznałem jej bliskich w komplecie, prezentami z różnych okazji i bez okazji... Miłość nie słabła... Przeciwnie. Poznawaliśmy się i było nam z tym dobrze. Poznaliśmy swoje zalety i wady. Nic się nie zmieniło. Świadomi zalet i wad kochaliśmy się jeszcze mocniej. Miłość stała się dojrzała i zniknął podświadomy strach o to co będzie jak się okaże że to tylko zauroczenie... 
Czy miałeś / miałaś kiedyś drogi czytelniku taką błogą pewność że czeka Cię szczęśliwa przyszłość? Ja tak...

ps. nie jest lepiej.... dni płyną a ja tęsknię... czas pomyśleć o chemii by nie zwariować...

6 komentarzy:

  1. Wydaje mi sie że wspólne mieszkanie sprowadziło was na ziemię... O co były wasze kłótnie? Jak ją obrażałeś i dlaczego reagowałeś w ten sposób?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal nie da sie wywnioskowac co bylo glownym powodem ze odeszla. Dopoki nie dotrzesz do sedna sprawy trudno mi bedzie zajac jakies stanowisko i cos ci radzic.
    Trzeba znac cala historie zwiazku inaczej obraz jest niepelny i trudny do "oceny".
    Bo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ty mieszkasz gdzies za granica bo zupelnie czasy wpisow sie nie zgadzaja i jest to z lekka irytujace :)
    Bo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mieszkam w Polsce i nie wiem czemu tak jest...

      Usuń
  4. A to ty jestes nauczycielem chemii?

    OdpowiedzUsuń