poniedziałek, 27 lutego 2017

*27.02.2017 scenariusze




A może nie warto? Może jednak należy postawić najgrubszą możliwie kreskę w tym pożal się Boże notesie  życia? Może odwrócić się plecami do tego, co jest przeszłością, ostatni raz rzucić spojrzenie przez ramię i pobiec dalej? Może to czas by napisać nowy scenariusz skoro główna aktorka spektaklu nie chce grać swojej roli?

A może jest nadzieja? Może Ona udaje niedostępną chcąc skupić się na tym, co jest coraz cięższym i naglącym wyzwaniem – doktorat? Może uzbroić się w cierpliwość i za radą innych dać sobie i jej trochę czasu na refleksję, odpoczynek, dystans, tęsknotę i zapomnienie.

Najgorsze jest to, że są dwa możliwe scenariusze zdarzeń.

Pierwszy jest taki, że oddanie się w ręce losu, zaufanie czasowi, może dać pozytywny skutek. Zapomni to co było złe, zatęskni za chwilami w których z uśmiechem rozkoszowaliśmy się swoją obecnością, dokona bilansu 9 lat, dostrzeże to, że jestem godny zaufania i umiem dbać o związek a to czego nie potrafię mogę wypracować u psychologa. Może uzna że ciężki okres wynikał z nawału pracy. Może pomyśli – doktorat skończony, czas pomyśleć o rodzinie, potem skupię się na habilitacji. Może dojdzie do wniosku że przez 9 lat nie pojawił się nikt kto byłby lepszy a moja wierność jest dowodem poważnego traktowania związku i odpowiedzialności?

Drugi scenariusz rysuje się w mniej jasnych odcieniach. Zbyt długie „łapanie oddechu”, czas bez wiadomości, sms „dobranoc” wieczorem pozwoli jej na zapomnienie czegoś innego? Może zapomni o tych pięknych dniach, które dane nam było wspólnie dzielić? Może zapomni o tych momentach, kiedy dzień osobno budził niepokój i wielką tęsknotę? Może dojdzie do wniosku, że teraz ma więcej spokoju i jest Jej z tym dobrze?

Jest jeszcze coś. Pewnie to przejście między etapami rozstania. Na razie poznałem dwa. 
Etap pierwszy to rozpacz. Brak reakcji na wszystkie bodźce inne, niż te, które w jakikolwiek sposób związane są z ukochanym partnerem. Nie zwracasz uwagi na nic, poza ciągłym myśleniem o niej / o nim… Nie jesz, nie śpisz, nie przestajesz płakać, jesteś gotów zrobić wszystko by tylko uwierzyć, że skończy się dobrze lub równie wiele by przy braku tej wiary przerwać swoje cierpienie… Niebezpieczny czas.
Etap drugi to mniej desperackie poszukiwanie rozwiązań. Mimo tygodni nieprzespanych nocy, zapadniętych oczodołów i wychudłych żeber znajdujesz w sobie siłę. Zbierasz się w sobie, zaczynasz walkę. Analizujesz błędy, robisz plan naprawczy. Dochodzisz do wniosku, że nie łez i nie dramatycznej rozpaczy potrzebuje Twoja miłość.

A czym jest to „coś”?
To jakieś niebezpieczne dla zdrowia przejście między drugim, a nieznanym mi jeszcze trzecim etapem. Nazywa się zazdrość.
Zaczynasz od rana: budzisz się miedzy 5 a 6, zbyt wcześnie na cokolwiek i sprawdzasz telefon czy nie napisała czegoś, potem facebook by zerknąć na oś czasu swojej miłości w poszukiwaniu wpisów od kogoś, kto może być zagrożeniem, potem messenger i sprawdzanie o której godzinie była dostępna, kolejny jest whatsup gdzie szukasz tej samej informacji… I tak przez cały dzień… Szaleństwo nie ma końca, każda zmiana statusu, każda aktywność wzbudza Twoje podejrzenia… z kim pisze? O czym? Dlaczego o północy jest dostępna choć przez 9 lat lądowała w łóżku o 23? Jak sobie z tym poradzić? Jak wyzbyć się tej zazdrości i przejść przez ten stary, spróchniały, wiszący, pleciony ze strachu  most do kolejnego, trzeciego etapu?

Dużo tych „może”. Wiem, że większość z Was, kochani czytelnicy, odniosła się w komentarzach do tego co napisałem w kilku pierwszych akapitach i sugerują oddanie się w ręce czasu…
Ale wciąż potrzebuję waszej pomocy. Potrzebuję rady kogoś, kto przeżył  rozstanie i wie jak przejść przez ten most. Jak poradzić sobie z (irracjonalną pewnie) zazdrością?
I chciałbym wiedzieć co mnie czeka dalej… co jest za mostem? Jaki jest kolejny etap?

40 komentarzy:

  1. Rycerzu. Jeśli doprowadzisz się do stanu Prochna i depresji ona spojrzy ze współczuciem i utwierdzi się w przekonananiu ze bardzo dobrze zrobiła bo jestes słaby. Ona robi doktorat czy Ty? Po ile macie lat? Jeśli ona robi ten doktorat (budowalo ja to i czuje sie ambitna i niezalezna) to być może widziała że jesteś zbyt uległy, zbyt niemeski, że to ona musi nosić spodnie w tym związku a kobiety szczególnie te ambitne chca się oprzeć na męskim, silnym i budzącym fascynacje ramieniu

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie Rycerz fascynuje... Jego seksualne opisy aż sprawiły że stałam się tam wilgotna ;) z chęcią wskoczyłabym na jego konia
    głupia pipa z tej laski... Ja bym docenila Rycerzyka ;) pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bez takich! nie o tym jest ten blog!

      Usuń
    2. Hahhahs :D

      Usuń
    3. ale aż ciarki mnie przeszły jak czytałam o baraszkach w namiocie mmmmm wydaje mi się że jesteś niezły ogier jk tk skaczesz w łóżku! Ah az się rozmarzyłam . A może napisz więcej o sobie ? jakiej jesteś postury, jak wyglądasz itp?
      :-)

      Usuń
    4. A jak opiszę siebie i więcej scen erotycznych, to myślisz że ten blog zyska coś czy raczej straci? Pomyśl o tym! Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Takiego rozstania z zaskoczenia poki co nie przezylam wiec nie bede pisac co dalej i jakie sa etapy. Mysle tez ze jest to kwestia indywidualna i zalezy od wielu czynnikow. Zadne rozstanie w przeszlosci nie wywolalo u mnie wiekszych emocji ale tez w zadnym nie kochalam faceta az tak zeby rozpaczac. Wrecz przeciwnie, rozstanie przynosilo ulge. Na drugi dzien zycie wracalo do szczesliwej normy.
    Ale, gdyby doszlo do czegos takiego teraz, w obecnym zwiazku, jaki opisuje na moim blogu, to nie wiem gdzie bym sie podziala. Nie umiem sobie nawet wyobrazic. Jakos musialabym sobie radzic. Pewnie zucilabym sie w wir innych zajec zeby nie zwariowac. I staralabym sie zyc tu i teraz, nie myslec za duzo. Wyjechalabym gdzies na jakis czas. Musialabym sie jakos ratowac i bronic przed depresja. Ale byloby ciezko, na 100%.
    Ona nie zapomni ani dobrych chwil ani zlych. Pytanie tylko czy te zle ja wycienczyly czy nie. Czy uczucie pokona upadki czy tez go nie starczy. Tego nie wiemy. Nic jeszcze nie skreslaj i nie podkreslaj. Daj sobie czas. Albo zrob to gdy bedziesz calkowicie gotow, nie zmuszaj sie do niczego. Zobaczysz co przyniosa nastepne dni. Wiem ze trudno jest nie sprawdzac co robi i o ktorej ale jak widzisz, tylko sie tym zadreczasz. Moze robic co chce, byc moze tez chce pogadac tak jak Ty a Ty dopisujesz telenowele. Wyluzuj, odpusc troche, co ma byc to bedzie.
    Z pewnoscia potrzebuje spokoju do doktoratu, a Ty przeszkadzales. Jak jeszcze chce habilitacje to tez przygotuj sie na czekanie. Jak tak nie mozesz zyc to daj sobie spokoj. Im bardziej bedziesz stal jej na przeszkodzie tym bardziej ucieknie w ramiona innego. Z jej zdawkowego kontaktu wynika, ze po pierwsze narazie jest jej dobrze samej, po drugie, ze nadal chce jakis kontakt utrzymac wiec nie schrzan tego. Kto wie czy nie bedzie chciala wiecej.

    Mysle ze mozesz podjac decyzje jak przejsc przez most. Mozesz dac sie zjesc zazdrosci albo zdecydowac ze sie jej nie poddasz. Sprobuj odmowic zazdrosci dostepu do Ciebie. Kwestia decyzji. Ktos tu pisal o prawie przyciagania, to faktycznie dziala. Jest to przejecie kontroli nad swymi myslami. Albo sie im poddajesz albo nie. A uczucia i emocje zaleza od tego co myslisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zycie pokazuje, ze w kazdym zwiazku jeden z partnerow kocha bardziej. W waszym zwiazku ty otrzymales ta role. Ty jestes wrecz ta miloscia opetany. Jedyna pomoc to zastosowac jakis egzorcyzm 21 wieku. Innej rady nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem chyba gotów na każdy rodzaj egzorcyzmu tyko czym on jest?

      Usuń
    2. Sa rozne mozliwosci. Jedni uciekaja w wiare w Boga i jego dobre intencje. Inni lykaja psychotropy zeby jakos przetrwac ten najgorszy czas a jeszcze inni szukaja sil i dyscypliny w sobie i pozwalaja czasowi pracowac na ich korzysc. Kazdy wybiera to co mu najbardziej pomaga.

      Usuń
  5. Az mi cie szkoda, ze tak bardzo cierpisz. Po trosze masz to jednak na wlasne zyczenie...bo zakochales sie chyba w nieodpowiedniej kobiecie. Wiem, ze boli ale uszanuj jej decyzje i postaraj sie byc - jesli juz nie silniejszym od niej - to przynajmniej zebys byl tak samo silny jak ona. Zobacz, ona nie szuka z toba kontaktu, czasem nawet nie jest laskawa zareagowac a moze tez cierpi. Ale ma ta sile i siedzi cicho. Podjela decyzje i trzyma sie tego konsekwentnie.
    Ja mysle, ze to jest ten typ kobiety, ktora faktycznie jest przede wszystkim zorientowana na siebie i swoja kariere. Najpierw studia, potem doktorat, potem bedzie habilitacja itd. ...i bedziesz nadal slyszal "reszta pozniej". Nie zmienisz jej, a widac jej milosc do ciebie nie jest az tak silna zeby choc po czesci dopasowac sie do twoich planow zyciowych.
    Ale jest cos co w niej co bardzo cenie i uwazam wrecz, ze ma klase: jej podejscie do twojej corki. Jej akceptacja, jej zrozumienie, spedzanie wspolnie czasu z toba i twoja corka. Nie jedna kobieta mialaby z tym mega problem. Ona chyba nie ma. Nawet jesli jej zachowania sa spowodowane mysleniem o sobie (bede akceptowac jego corke to da mi moze spokoj z planowaniem naszego dziecka). Nie wiem, moze tak jest, moze nie. Niewazne. Na zewnatrz wyglada to bardzo empatycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Ona ma w sobie dużo empatii ale w jakimś sensie jest ona bardzo surowa. Więcej zdroworozsądkowych wskazówek dla córki niż ciepłych rozmów i przytulania. Taki "zimny chów" jak to określają niektórzy. Ale broń Boże nie wynika z jej złej woli. P prostu taki model wychowania, ja córkę rozpieszczałem, wyręczałem w wielu jej zadaniach a Ona była surowym, ale dobrym i sprawiedliwym nauczycielem. W pewnym sensie się uzupełnialiśmy. Pewnie gdyby to było nasze wspólne dziecko, nie odbierałbym tej "surowości" jak przejawu pewnego rodzaju niechęci do córki. Niestety czasem zdawało mi się że jest zbyt surowa i to powodowało spięcia.

      Usuń
    2. Jak tu juz ktos wczoraj napisal: zimna ryba z niej jest. Ale zostawmy ocenianie. Ty i tak ja ze wszystkiego wytlumaczysz.

      Usuń
  6. "Potrzebuję rady kogoś, kto przeżył rozstanie i wie jak przejść przez ten most. Jak poradzić sobie z (irracjonalną pewnie) zazdrością?"
    Niby tysiace ludzi przeszlo czy przechodzi przez cos podobnego, ale o gotowa recepte jak sobie z tym poradzic jest bardzo trudno. Gdyby takie istnialy to by tyle ludzi nie cierpialo, a cierpi.
    Kazdy radzi sobie indywidualnie bo kazdy jest inny i kazda historia jest inna. Nie ma dwoch identycznych przypadkow. Bo nawet jak sytuacja jest prawie identyczna, to ludzie sa zupelnie inni.
    Ty znasz siebie najlepeij i ty wiesz najlepeij co u ciebie dziala a co nie.
    Kazdy po duzszym czasie mowi: tylko czas. Nie da sie tego przyspieszyc. Musi uplynac troche czasu. I tu znowu jest tak, ze kazdy potrzebuje inny okres tego czasu. Jeden po 3 miesiacach sie juz jako tako pozbiera a inny i dwa lata po, wciaz cierpi. Ludzie rozstaja sie i po 30 czy 40 latach badz jedno umiera i zycie toczy sie dalej. Ty wciaz jestes w letargu. Masz co prawda przeblyski ratio ale rzadko i na krotko. Z czasem bedzie tych momentow coraz wiecej. Staraj sie wiecej rzeczy brac na rozum nie emocjonalnie. Mow sobie mielismy fajny czas ale czas pokazal ze nie da sie skrystalizowac dla nas wspolnej przyszlosci. Ty chcesz, ona nie. I nawet jesli bedziesz codziennie bil glowa w sciane to fakty zostaja faktami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesli chodzi o zazdrosc to nie kazdy tak ma. Ty masz. Trudno wyjsc z wlasnej skory. Mysle tez, ze nie dopuszczasz tak naprawde do siebie mysli, ze to moze byc juz definitywny koniec i dlatego tak obsesyjnie ja "sledzisz" zeby czegos nie przeoczyc w jej zyciu, chwilowo bez ciebie.
    Jest to zachowanie przyczynowo-skutkowe.
    Tyle, ze takim zachowaniem pograzasz sie jeszcze bardziej w rozpaczy. Na pewno trudno sie po 9 latach tak nagle odciac ale tu tez pomoze tylko rozum.
    Bo tak szczerze: czy to "sledzenie jej" ci w czyms pomaga? Czy lepeij sie po tym czujesz? Czy masz wieksza nadzieje, ze wroci? Podejrzewam, ze nie. Mysle, ze cie to wrecz dalej pograza i rodzi sie setki pytan na ktore odpowiedzi niestety nie masz. Sprobuj spojrzec na to racjonalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to "śledzenie" w niczym nie pomaga... ale ciężko z tym sobie poradzić... ja skutecznego sposobu nie znam...

      Usuń
  8. 22,28
    To na te wszystkie nasze wpisy w dniu wczorajszym, masz tylko to do powiedzenia? Zadnych innych refleksji, zastanowien, pytan czy wytlumaczen?
    No to ktos tu slusznie zauwazyl, ze nie potrafisz prowadzic dyskursu blogowego. Ty masz od nas oczekiwania ...ale my od ciebie tez. Jesli taka sama komunikacja i wymiana mentalna byla w twoim zwiazku, jak tu na tym blogu, to mnie juz nic nie dziwi. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 09:08
      Oczywiście że nie tylko tyle mam do powiedzenia. Staram się żyć, normalnie funkcjonować, chodzić do pracy, wykonywać obowiązki, dbać o siebie organizując czas wolny... wczoraj nie miałem dużo czasu, zdążyłem odpisać tylko na dwa komentarze, na inne potrzebowałem więcej czasu...

      Wiem doskonale, że to co robię teraz to masa błędów. Zdaje sobie sprawę że teraz powinienem zająć się sobą, pozbyć się zazdrości, dać czas czasowi. Cenię te rady / wskazówki i wciąż szukam sposobów by się do nich stosować. Nie piszę do Niej, nie dzwonię, czekam... to czekanie jest najgorsze. Ale powoli docierają do mnie również takie myśli, że jeśli to koniec to musi być jednocześnie początkiem czegoś nowego. Nie umiem sobie wyobrazić, że mój stan może trwać wiecznie, a zatem powinienem być dobrej myśli bez względu na scenariusz pisany dla mnie przez los. Może być przecież już tylko lepiej.

      Ktoś w komentarzu z godziny 11.20 pisał, że moja praca z drewnem sugeruje że żyję sam ze sobą, że nie komunikuję się, że mogłem pytać o dalsze plany a nie tylko o najbliższy urlop... Odpowiem: po pierwsze, pytałem głównie o plany na życie, nie tylko o najbliższy urlop, wielokrotnie! Nie jestem osobą z którą nie da się rozmawiać i w tym zakresie nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem "ma to, na co sobie zasłużył". Próbowałem także komunikacji słowem pisanym. Niestety Ona chciała rozmawiać ale tyko o tym co tu i teraz. Żadnej przyszłości. Ani bliskiej, ani dalekiej. Nie wiem skąd wniosek że moje hobby świadczy o utrudnionej komunikacji. To bez sensu. Potrafię się komunikować i nie unikam tego. Fakt, że nie umiem rozmawiać o "niczym". Ale to inna sprawa.
      Ktoś w komentarzu słusznie stwierdził, że czas płynie swoim tempem, i że teraz nawet bicie głową w mur niczego nie zmieni... i tu właśnie tkwi mój problem. Najłatwiej byłoby pewnie przestać głową bić w ten mur ale to, wg mnie oznaczałoby porzucenie walki, zaniechanie starań i bierność... to nie jest w moim stylu. Nie jest łatwo pogodzić się z tym co się stanie i skwitować to stwierdzeniem "najwidoczniej tak musiało być". Przez 9 lat byłem z Nią, pracowałem, obserwowałem to jak się rozwija, starałem się zaspokoić wszystkie potrzeby Jej i swoje. Po 9 latach nabrałem pewności, że związek nie jest przelotny, że jest bezpieczny w tym sensie, że gdy pojawią się jakieś kłopoty (a te pojawiają się w każdym związku) to ich rozwiązaniem nie będzie zerwanie tylko wspólna praca, wspólny wysiłek. Opisałem jak 2 lata temu zmieniłem swoje podejście. Zrobiłem to źle, wiem o tym, ale zrobiłem. Wydaje mi się że zabrakło jakiejkolwiek zmiany z jej strony. Przez kilka ostatnich lat winę za wszystkie nieporozumienia ponosiłem ja. Przez te lata ani razu nie usłyszałem "przepraszam". To wygląda tak, jakby nigdy nie popełniła błędu. Wydaje mi się, że wynika to z jej dążenia do perfekcji we wszystkim co robi. Przyznanie się do najmniejszego choćby błędu zaburzyłoby jej obraz samej siebie. To cecha której w niej nie lubię. Nie ma ludzi nieomylnych, idealnych. Ona też nie jest, podobnie jak nie jestem ja... Teraz ktoś mógłby powiedzieć "to po co trwać w związku z taką osobą?". Na to pytanie też znam odpowiedź, choć nie jest ona przejrzysta: Otóż kochałem ją mimo tej wady. Za wszystko inne: za wrażliwość, za ambicję, za intelekt, za uśmiech, za wszystkie chwile które poświęciła mi, mojej córce i całej naszej trójce. I to wrosło we mnie.. zrosło się z kręgosłupem i bez bardzo trudnej i niebezpiecznej operacji nie da się tego usunąć...
      Dyskurs na blogu - tak, tylko trzeba się go też nauczyć i ja dopiero to robię. Dziękuję wszystkim którzy zechcieli przeczytać a zwłaszcza tym, którzy poświęcili czas na to by wesprzeć mnie, dodać sił, postawić mnie do pionu. Naprawdę jestem wdzięczny i nie unikam dyskusji. Sam o nią prosiłem.

      Usuń
  9. Przeciez sam pisal, ze najbardziej to on lubi dlubac przy drewnie, we flanelowej koszuli :). Jakies altanki, dachy, drzwi itp. Po co mu wiec komunikacja. U niego chyba polowa komunikacji dzieje sie w jego - i tylko w jego - glowie. Inaczej nie wyobrazam sobie aby przez 9 lat zwiazku nie bylo mozliwe zeby raz na powaznie ze soba porozmawiac. I zapytac o plany dlugodystansowe, a nie tylko o najblizszy urlop. Jak go zlapie literaca wena to sobie popisze, ale chyba rozmownik to z niego zaden.
    Szkoda, ze nie wpadl na to aby rozmawiac ze swoja Milsocia mailami. Wtedy nie miala by okazji na wybuchy zlosci. I moze nawet w wolnej i spokojnej chwili by mu cos konkretnego odpisala. Rozmowa z nim face to face, ja ewidentnie irytowala, stad jej zachowania malego dziecka, ktoremu chca odebrac lizaka.
    Ma wiec na co sobie zasluzyl.

    OdpowiedzUsuń
  10. A moze ona ma osobowosc narcystyczna i stad wszelkie wasze nieporozumienia.
    Tu jest opis. Jaka czesc tego opisu pasuje do twojej partnerki?

    Jestem w związku z narcyzem?
    Jeśli w twojej relacji partner stale dominuje, a ty coraz częściej czujesz się mniej ważny/a przeczytaj kilka poniższych cech, które odnoszą się do osobowości narcystycznych - możliwe, że twój partner jest jedną z nich.
    Badania naukowe wykazują, że każdy z nas posiada w minimalnym stopniu jakieś cechy narcystyczne, ale bardzo mały odsetek ludzi (jedynie 1% populacji - głównie mężczyźni) ma zdiagnozowane zaburzenia osobowości na tym tle. Narcyza najłatwiej poznać po tym, że swoim zachowaniem stale okazuje własną wyższość nad innymi - partnerem, przyjaciółmi, członkami rodziny doprowadzając tym samym ludzi do szaleństwa. Czasami bywa jednak, że żyjąc w bliskim kontakcie z osobą o cechach narcystycznych mamy trudności z ich dostrzeżeniem, bo nie objawiają się tak jednoznacznie jak u innych. Jak zatem rozpoznać, że prawdopodobnie żyjemy pod jednym dachem z narcyzem i jak nie ulec jego urokowi?
    Czym są narcystyczne zaburzenia osobowości?
    Z definicji, jaką podaje Klinika Mayo wynika, że ludzie z osobowością narcystyczną mają zawyżoną samoocenę, uważają, że są znacznie ważniejsi od innych oraz potrzebują stałej atencji i admiracji (podziwu i uwielbienia) od otoczenia. Ponadto tkwią w przekonaniu, że inni ludzie powinni odczuwać wobec nich respekt oraz podporządkowywać się ich uczuciom. Tak naprawdę pod tą maską ogromnej pewności siebie kryje się często niskie poczucie własnej wartości, które tłumione jest przez wmawianie sobie swojej wyższości nad innymi.
    4 oznaki, że jesteś w związku z narcyzem:
    1. Jest niezwykle czarujący
    To może być bardzo dezorientujące dla kogoś, kto na co dzień ma styczność z narcyzem. Ludzie z takim typem osobowości bardzo szybko zjednują sobie towarzystwo, przyciągają swoim urzekającym zachowaniem, błyskawicznie wchodzą w nowe związki oczarowując partnera. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie to, co ich motywuje do takiego działania: nie zachowują się tak, by jedynie zrobić dobre wrażenie, ale, by „nakarmić” swoje ego. Potrzebują tego, ponieważ osobowość narcystyczna jest ściśle związana z brakiem pewności siebie nie wypracowanej w dzieciństwie (do czego mogą przyczyniać się narcystyczni rodzice). W dorosłym życiu narcyz na każdym kroku będzie szukał uznania i podziwu, które pomagają mu radzić sobie z niskim poczuciem własnej wartości.
    2. Jest mało empatyczny
    Narcyz potrafi współczuć przez kilka sekund po czym szybko - ale niepostrzeżenie - przechodzi do tematu, na który on ma ochotę rozmawiać, dlatego nie licz, że będziesz mógł się zwierzyć komuś o takiej osobowości. W zasadzie okazują drugiej osobie chwilowe zainteresowanie tylko po to, by nie stracić w jej oczach. Wiedzą, co ludzie cenią, a czego nie - dlatego zawsze zachowają się, jak należy, by po chwili skupić uwagę na sobie. To także wynika z tego, że w dzieciństwie „zmagali” się z narcystyczną osobowością rodziców, którzy nie nauczyli ich, jak współczuć, stawać na czyimś miejscu, służyć szczerym wsparciem. Ciag dalszy za chwile.




    OdpowiedzUsuń
  11. c.d.
    3. Obarcza winą innych
    Większość konfliktów, problemów, sprzeczek to twoja wina? W zasadzie wszystko, co idzie źle w waszym wspólnym życiu jest z twojego powodu? Narcyz nie lubi brać odpowiedzialności za niepowodzenia, bardzo rzadko przeprasza, za to ty w jego odczuciu masz przepraszać za wszystko. Co więcej, narcyz ma w zwyczaju karać „winowajców” najczęściej poprzez swoje milczenie. Jeśli z dnia na dzień partner zaczyna się do ciebie mniej odzywać, albo całkowicie przestaje to robić, możesz się domyślać, że według niego jesteś winny/a. Jeśli już zdecyduje się przeprosić uważa, że jest to ogromny gest z jego strony, za który powinno się okazać mu wdzięczność. Niestety może się zdarzyć również tak, że w trakcie kłótni partner tobie zarzuci narcyzm opisując cechy, które doskonale pamięta np. z dzieciństwa, gdy obserwował swoich rodziców. Bywa, że robi to na tyle subtelnie, że nawet nie zauważysz, gdy zaczniesz wątpić w siebie i zastanawiać się nad swoją wartością. Twoja bezbronność jest siłą narcyza - znów on będzie ważniejszy, co nakarmi jego ego.
    4. Stale cię poucza
    Narcyz ma poczucie, że musi ciebie ciągle edukować, tłumaczyć ci wszystko, pouczać, ponieważ w jego oczach to on jest tą silniejszą, mądrzejszą osobowością. Bywa, że robi to w sposób, który ciebie rani nawet tego nie zauważając. Poza tym narcyz ma silną potrzebę kontrolowania ludzi, a taką możliwość daje mu ciągłe okazywanie swojej wyższości. Pouczaniem innych ustawia siebie w pierwszym rzędzie, wmawia sobie, że jest dla innych wzorem, a jego rady są pomocnym drogowskazem. Narcyz musi stale udowadniać sobie, że jest bardzo wiele wart. Często bywa tak, że udziela ci porad, które leżą w jego interesie, ale robi to bardzo subtelnie. Ponadto ludzie z osobowością narcystyczną niechętnie słuchają rad od innych, nie są skłonni wdrażać wskazówek, których im się udziela. Chcą wszystko robić „po swojemu”, a kiedy ich wybory nie przynoszą właściwego rezultatu, bardzo trudno jest im przyznać się do błędu.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Punkt 2. i 4. nie pasują do niej... To już bardziej do mnie pasuje definicja narcyza. Z kolei ja nie mogę z całą pewnością powiedzieć o sobie że spełniam pierwsze kryterium. Nie zjednuje sobie zbyt wielu przyjaciół. Raczej jestem zamknięty. Czarujący? Nie. Empatyczny jestem, czasem może nie okazuję tego tak bardzo jak powinienem ale potrafię nie spać po nocach przejmując się losem i zmartwieniami innych... Wydaje mi się że my po prostu mówiliśmy dwoma różnymi językami miłości (tu znów polecam książkę "5 języków miłości" autorstwa Gary'ego Chapmana).

      Usuń
  12. Napisz jej dlugi mail. Pisz go i 3 dni. Poprawiaj, zmieniaj, dodawaj, kasuj...az zdecydujesz, ze teraz mozesz go wyslac bo wszystko co chcesz jej w tej chwili powiedziec w nim zawarles. Napisz wszystko co w tej chwili reflektujesz. Mail ma przewage nad rozmowa bo mozna go czytac wielokrotnie i tez w trakcie czytania nie towarzysza nam emocje osoby, ktora to napisala. A czasem w emocjach czlowiek nagle przestaje nad soba panowac. I gada glupoty, ktorych potem brakuje. Albo pojawia sie agresja i przekresla cala rozsadna komunikacje. Nie wiem jakimi slowami sie rozstaliscie. Czy powiedziala, ze to definitywny koniec czy cos innego. Czy nic nie powiedziala. Nawet jesli ma to byc koniec to trzeba to jakos wypowiedziec a nie uciec w nieznane. Przynajmniej wtedy wiesz na czym stoisz i co cie czeka. Najgorsze to takie zawieszenie w prozni i oczekiwanie na niewiadomo co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozważam taki krok już od dłuższego czasu. Problem polega na tym, że napisałem jej już tak wiele, że teraz musiałbym powtórzyć po raz n-ty coś, co już wyartykułowałem wcześniej. To może tylko wywołać irytację... myślałem nawet o tym by wysłać jej adres tego bloga... niech przeczyta posty, komentarze.. Ale tu znów problem: jestem przekonany że cała ta historia jej oczyma wyglądała inaczej. Na inne aspekty położyła by nacisk. Powie coś w stylu "tak, uczyłam się i pracowałam dużo, ale to dla nas, i nie dostawałam wsparcia...". Jest zbyt perfekcyjna by przyznać że może faktycznie za mało było wspólnych chwil... czasu we dwoje.

      Usuń
  13. To juz nie chodzi o to, zeby ona sie tlumaczyla. Chodzi o to, zeby dala ci wyrazny sygnal: co dalej.
    Czy jest gotowa razem z toba popracowac jeszcze nad tym zwiazkiem czy uwaza, ze to bez sensu.
    Ale najwazniejsze pytanie, na ktore winna ci jest odpowiedz to: czy cie jeszcze kocha. Bo jesli tak, to jest jeszcze szansa. Trzeba tylko chciec. Jesli jednak napisze, ze nie, ze jej uczucie do ciebie sie wypalilo to chyba trzeba dac sobie spokoj. Rozumiesz?
    Napisz, ze ty ja wciaz kochasz i liczysz na to, ze uda wa sie jeszcze znalezc jakis wspolny mianownik.
    Ona ma sie okreslic. Rzeczowo i konkretnie bez mydlenia oczu.
    Czy ona sie juz okreslila, tyle, ze nam tego nie napisales?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie określiła. Powtarzała mi tylko żebym o siebie dbał (co brzmi jak pożegnanie) a na pytania czy to koniec, czy da nam jakąś szansę odpowiadała "nie jestem gotowa by o tym myśleć" i "dlaczego teraz o mnie walczysz, mogłeś to robić wcześniej". Sądzę że nigdy nie powie wprost: "nie kocham cię, nie chcę z Tobą być" co może wynikać ze strachu czy też obawy o moją kondycję psychiczną / zdrowie / życie...

      Usuń
  14. Z tego co piszesz to z nia ani z wlosem, ani pod wlos, sie za bardzo nie da.
    Czyli ona uwaza, ze to wszystko twoja wina. Tak to rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się wydaje, że wina leży dokładnie między nami. Nie jest ani Jej, ani moja... jest nasza. Może odrobinę bliżej mnie. Obawiam się tylko, że Ona jest przekonana że Ta wina leży tuż przy mnie i należy do mnie w całości :(

      Usuń
    2. Nie, to nie wina lezy miedzy wami. To co miedzy wami lezy, to jest niezgodnosc i niedopasowanie charakterow, i to z wina ma zero wspolnego. Macie zupelnie inne oczekiwania, inne marzenia i tez inne potrzeby. To i tak cud, ze przy takich roznicach byliscie ze soba tak dlugo. Choc ona watpliwosci ma chyba juz od dawna (pierwsze jej odejscie). Przyszedl powoli czas, zebys spojrzal prawdzie w oczy i w koncu nazwal to po imieniu.
      Im dluzej bedziesz sie oszukiwal tym dluzej bedziesz cierpial. Ona chyba szybciej przejrzala na oczy, ze to nie ma dalej sensu bo jestescie za rozni. I jak widzisz jej milosc do ciebie nie wystarcza aby zrezygnowac z siebie samej badz jest ta milosc za slaba, zeby pojsc na wieksze kompromisy. Przykre ale takie jest zycie. Nie da sie nic na sile. Czasem to na krotko funkcjonuje ale na dluzej sie niestety nie sprawdza.
      Przepracuj to z dobrym psychologiem. Moze uda mu sie wyrwac ciebie z tej iluzji zamknietej jak powietrze w balonie.

      Usuń
    3. Pracuję z dobrym psychologiem, tą opinię przedstawię na najbliższym spotkaniu. Choć brzmi... mrocznie...

      Usuń
    4. Chcialabym ci napisac cos duzo bardziej pozytywnego niz to co na gorze, naprawde, ale...nie wiem na jakiej podstawie mialabym prawo to zrobic. Jest tu tyle faktow, tyle sytuacji, tyle zachowan i tyle slow, ktore zabieraja mi caly pozytyw w mysleniu o was. Sorry!

      Usuń
    5. Wlasnie przeczytalam nastepujaca wypowiedz kogos "Po wysluchaniu mnie, moj psychoterapeuta zapisal sie do swojego".
      Usmiechnij sie! I ty jeszcze bedziesz szczesliwy.

      Usuń
  15. Po pierwsze, ja tam rozumiem ze jak ma doktorat to ma malo czasu, ale tez mnostwo ludzi doktorat robilo i robi i jakos czas dla kochanej osoby znajduja. Nie wazne jak jest zajeta, jesli jej zalezalo to powinna czas znalesc. Dla chcacego nic trudnego. Ale jesli Ty tez dawales jej w kosc to automatycznie sie wycofala i nauka stala sie wymowka. Zamiast powiedziec szczerze 'sorry Rycerzu, nie mam ochoty spedzac z Toba czasu bo byles taki i taki, powiedziales to i to, a mnie zabolalo i mi sie odechcialo' (wtedy wiadomo by bylo na co uwazac i nad czym pracowac) to pewnie bylo 'musze studiowac, pracowac, itd.' Nota bene, nie chce Cie straszyc, ale jak ktos ma takie espiracje to na habilitacji sie nie konczy, potem musi non stop cos publikowac, udzielac sie.
    Po drugie, wyglada na to ze nie ma odwagi by Ci powiedziec ze to koniec. Wszystko na to wskazuje.

    OdpowiedzUsuń
  16. było jedno i drugie. Jej i moje wycofanie. Ciężko mi powiedzieć kto za to wycofanie jest odpowiedzialny bardziej. Moim zdaniem, jak już pisałem w odp na któryś z komentarzy. problemem jest to, że ona nie widzi swojej winy... Ja naprawdę potrzebowałem czasu z nią. We dwoje, gdzieś, w miejscu innym niż dom, w miejscu gdzie odpoczniemy nie myśląc od pracy... każdy potrzebuje urlopu, oddechu, dystansu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ogol jest tak, ze oboje potrzebuja czasu we dwoje, tylko dla siebie. Tak wyglada dobrany zwiazek. U ciebie to tylko ty potrzebowales? Ona nie potrzebowala? Jej wystarczy uniwersytet i obowiazki z nim zwiazane i juz byla spelniona? To byly jej priorytety?
      Jesli tak to po kim ty rozpaczasz? Nigdy z nia nie bedziesz szczesliwy bo ona jest zupelnie inna niz ty.

      Usuń
    2. Moja rozpacz nie wynika z niej samej tylko z faktu, że widziałem iż ciężko pracuje i miałem nadzieję na to że jak już skończy ten doktorat będzie inaczej... Czekałem... i nagle, chwilę przed tym, gdy mogłem się doczekać... następuje szok rozstania...

      Usuń
    3. Znajac ja tyle lat i znajac jej zachowania, reakcje, fochy...ty miales naprawde nadzieje, ze jak skonczy ten doktorat to bedzie inaczej?
      Moze ona sie wlasnie tego przestraszyla - twoich oczekiwan po doktoracie. Pomyslala, ze jak skonczy to nie bedzie miala juz zadnej wymowki, dlatego postanowila odejsc tuz przed, bo tu nie doktorat jest problemem, problemem jest jej stosunek do ciebie i do spedzania z toba czasu. Obudz sie prosze! Przestan naginac rzeczywistosc bo latwiej ci wtedy to pojac.
      Obawiam sie, ze prawda jest zupelnie inna.
      Moja corka od 3 lat tez robi doktorat na uczelni. Bardzo duzo pracuje bo pisze doktorat z literatury. Czyta tony ksiazek. Ciagle cos publikuje albo lata po swiecie na jakies konferencje. Ma od lat chlopaka. On tez jeszcze studiuje ale regularnie robia sobie razem krotkie urlopy i lataja po swiecie czy jada po rostu w gory powedrowac. Twierdzi, ze jej partner nie moze cierpiec bo ona chce sie doktoryzowac. Jest dla niej rownie wazny jak jej studia. Jesli chce sie poswiecic tylko nauce to nie ma prawa kogos przy sobie trzymac. Bo to czysty egoizm jest wtedy.
      Tak wiec wszystko sie da pogodzic, trzeba tylko chciec. Ja mam powoli wrazenie, ze twoja partnerka niezbyt lubila z toba spedzac czas. Wolala swoja kariere niz twoje towarzystwo.
      Tobie bylo ciagle malo jej obecnosci a jej ciagle za duzo twojej. I to nie przypadek ze wyprowadzila sie wlasnie teraz na krotko przed obrona.
      Czy ty naprawde nic nie kapujesz? Przepraszam za szczerosc ale scyzoryk mi sie w kieszeni otwiera na twoja naiwnosc.
      I jeszcze jeden wazny aspekt. Corka mi powiedziala, ze obojetnie jak duzo ma sie pracy i obowiazkow. Trzeba od czasu do czasu gdzie uciec, zajac sie czyms innym, inaczej mozna zwariowac. Glowa potrzebuje przerwy i innego powietrza i jesli ma sie wtedy jeszcze przy sobie ukochana osobe to nic wiecej do szczescia juz nie potrzeba.

      Usuń
  17. Nie da sie okreslic kto jest za to mniej lub bardziej odpowiedzialny. Moglo sie zaczac od pierdol ktorych sie nawet nie pamieta. Tak czy siak sprowadza sie to do jednego - jesli doszlo do wycofania sie i tak dlugo to trwa to nie dobraliscie sie. Umarlo smiercia naturalna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najsmutniejszy komentarz jaki dostałem :( Zmień swój login na "Bardzo Czarna Kawa" :)

      Usuń
  18. Hehe. Jestem niepoprawna optymistka wiec jesli tak to widze to chyba raczej cos w tym jest. Obok optymizmu lubie widziec realia i na nich budowac rzeczy pozytywne. ;)

    OdpowiedzUsuń