poniedziałek, 20 lutego 2017

*20.02.2017 to nie finał...

Kolejny rok nie był zdominowany przez spektakularne zmiany. Dni płynęły jak dawniej... Praca. Dużo pracy.
I wciąż czekałem na moment kiedy moglibyśmy porozmawiać o przyszłości. Nawet już nie naciskałem na plany odległe. Chciałem po raz kolejny porozmawiać o urlopie. Tak dawno nigdzie razem nie wyjechaliśmy...

Moja Miłość nie umiała określić przyszłości nawet na kilkanaście dni do przodu. Za dużo się działo na studiach, w pracy... Nie zawsze byłem w stanie powstrzymać moje zniecierpliwienie... zdarzały się wymiany zdań i wciąż powtarzający się argument o niechęci do planowania wynikającej z tego że "teraz jest źle". 
Nie umiałem się z tym zgodzić. Moim zdaniem myliła przyczynę ze skutkiem...

Popadałem w depresję: nie ma dla mnie nic bardziej przyjemnego niż jej radość, wiem że marzy o jakiejś podróży a jednocześnie nie dostrzega że problemy wynikają z jej niechęci do znalezienia czasu na to by usiąść, porozmawiać, zaplanować kierunek.... sam zająłbym się resztą...

Sen o echu nie dawał o sobie zapomnieć. W końcu minął i ten rok szkolno - akademicki. W kolejne wakacje znów spora część lipca była tylko moim wolnym czasem. W sierpniu wyjechaliśmy jak co roku do jej rodzinnego domu. pielęgnowałem swoją altanę, ona pracowała z komputerem na kolanach. W drugiej połowie sierpnia w końcu się udało! Jej kuzynka zaprosiła nas nad morze. Wynajmowała tam z mężem i dziećmi domek i uznali że będzie nam przyjemniej w większym gronie. Zabraliśmy moją córkę i wybraliśmy się do nich.
Pogoda była pod psem. Lało co drugi dzień, było zimno i ponuro. Ale to nie istotne. Znalazło się w tym tygodniu kilka sposobności by poleżeć na plaży, schrupać kilka gofrów i pospacerować po urokliwych okolicach nadmorskiego kurortu. Nie chciałem marnować czasu na nikomu niepotrzebne narzekanie na pogodę. Cieszyłem się że jesteśmy razem. Dawno już tak nie było...

Trochę mierziło mnie że nie jesteśmy tu sami. Choć jeden dzień. Albo noc. I myślę że urok nadmorskich plaż i przesycone jodem powietrze ją też skłaniało do takich myśli... Po wielu kolejnych miesiącach pracy zaczęła się relaksować. Minął tydzień, pora wracać. Dwa dni po powrocie i odwiezieniu mojej córki Moja Ukochana zaskoczyła mnie tak, że omal nie skakałem z radości...
"Ostatni tydzień sierpnia ma być upalny, może pojedziemy na parę dni nad morze? może być to samo miejsce co ostatnio...". Nie muszę chyba opisywać jak bardzo się ucieszyłem? Pojechaliśmy...!

Może to wynikało z tego iż mimo upałów czuć było w powietrzu koniec sezonu, może z tego że to mogła być ostatnia okazja na reset i ładowanie akumulatorów? Bez względu na powody wybraliśmy się. Bez planów. Po drodze dzwoniliśmy do miejsc gdzie można przenocować. Mieliśmy nawet spakowany namiot by w razie czego przenocować gdzieś na polu namiotowym. nie przydał się. Udało się przypadkiem znaleźć całkiem przyzwoitą kwaterę choć daleko od plaży... 

Chyba naprawdę potrzebne nam było to bycie tylko we dwoje. Spacerowaliśmy, wylegiwaliśmy się na plaży rozkoszując upalną końcówką sierpnia. Wieczorami byliśmy blisko... bardzo blisko...
Jednego wieczoru nie chciało nam się przedwcześnie wracać do wynajętego pokoju. Kupiliśmy butelkę ballantines'a i coli i siedzieliśmy tak na plaży czekając na zachód i jeszcze długo po nim... Żadne z nas nie spodziewało się, że pociągając łyczki z butelki potrafimy opróżnić ją w całości :) szum w głowie, szum morza... to był najcudowniejszy wieczór od miesięcy! Nieco chwiejnymi krokami wróciliśmy do pokoju. Kilka kilometrów cudownego spaceru. Zakochana para trzymająca się za ręce i rozmawiająca tak, jakby dopiero niedawno się poznali... Tego wieczoru nie było seksu. I nie chodzi o wypitą butelkę zacnego trunku ale o klimat. Miłosny ale inaczej. Rozmowa, długa, miła... tego było nam trzeba. Przytuleni poszliśmy spać śmiejąc się jeszcze przed snem z tak łatwo opróżnionej butelki... 

Kolejnego dnia wycieczka. Zagraniczna. Rejs na duński Bornholm. Sporo stresu o chorobę morską ale zupełnie niepotrzebnego. Morze było gładkie jek... pupcia mojej Miłości :) naprawdę!
W bornholmskich widokach zakochaliśmy się oboje, w cenach już znacznie mniej!
Kolejne godziny we dwoje! Rejs kilkugodzinny sprzyja rozmowom... Czy coś jeszcze może to zepsuć?
Jak ja Ją kocham! za wszystkie takie i wszystkie inne momenty!! Sierpień był cudowny i naprawdę nie mogłem się spodziewać że to ostatni taki czas...

2 komentarze:

  1. Dobrze ze w koncu udalo sie cos wtedy zaplanowac. Trudno z cala pewnoscia przewidziec dlaczego byl to ostatni taki czas wiec czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy. Ale czasem tak jest ze taka sielanka jest tymczasowa. Dlaczego? Dlaczego po takim fajnym czasie razem i w bliskosci nie polepszylo sie? Znow nasuwaja mi sie te same mysli co wczoraj. Bo ogolnie w zwiazku nie bylo dobrze. Taki wypad, urlop, chocby nie wiem jaknfajny nie rozwiazuje problemow tylko je na chwile przykrywa. Byla szczera mowiac ze nie chce planowac bo jest zle. Nie mozna wymagac by planowala sobie zycie na iles lat do przodu podczas gdy tu i teraz jest do bani. Tego nie da sie zignorowac i przeskoczyc. Piszesz ze to wlasnie brak tych planow powodowal kwasy, spiecia i irytacje z Twojej strony. Ale nie od tego sie zaczelo. Nie to bylo zrodlem problemow. To tylko efekt uboczny. Wydaje mi sie ze kolejnosc byla taka, ze oddala sie studiom, potem pracy i nieco zapomniala o Tobie i Twoich potrzebach planowania przyszlosci. Byc moze nie powinienes byl naciskac bo to powoduje tylko dodatkowy stres i napiecie. A od tego tylko krok do warczenia na siebie. Tak jest ze trzeba odpuscic i wrzucic na luz zeby cos sie zaczelo dziac. Im bardziej 'pchamy' tym bardziej odwraca sie to przeciwko nam. Nabijanie sie i minimalizowanie jej osiagniec na pewno nie pomoglo. Bylo to dosc niedojrzale z Twojej strony, ale bylo i stalo sie, grunt ze uczysz sie na swoich bledach. Sek w tym, ze ja to zabolalo i takich rzeczy sie nie zapomina. Ja do dzis pamietam takie teksty od mojego bylego choc bylo to 20 lat temu. Poprostu nie tylko boli ale tez rzutuje na zwiazek, zaufanie i powoduje ze kwestionuje sie ta niby milosc. No i slusznie. Co to za milosc gdy tak na prawde chodzilo o Twoje niezaspokojone ego? I wcale nie twierdze ze jestes egoista. Poprostu tak jest, spojrz na to szczerze, jak cos jest nie tak jak chcesz w zwiazku to chodzi o ego. Wszystko to nie zostalo 'naprawione' i wyleczone, zaufanie nie odbudowane i dlatego nie miala ochoty na plany. Z autopsji wiem, ze jak zostalam zraniona, gdy problemy sie nawarstwialy, napiecie roslo, nie mialam najmniejszej ochoty na plany. Urlop razem? Koszmar i udawanie ze jest ok.
    Teraz zastanawiam sie dlaczego Cie zaniedbala po studiach gdy wpadla w wir pracy. Czy takze dlatego ze zaufanie bylo nie halo i bardziej ufala pracy i posadzie niz Tobie? Moze nie kochala az tak by byc wyczulona na Twoje troski i przykrosci? By przyjsc, przytulic i zapytac 'co cie trapi kochanie?' zamiast suchego 'co tam w pracy?' Jakby praca byla najwazniejsza. A moze nie do konca pasujecie do siebie by to wytrwalo wszelkie wyboje zycia codziennego? Mysle ze w glebi duszy wiesz co jest grane.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jak juz opiszesz do konca historie swojej milosci, to zadam ci jedno konkretne pytanie.

    OdpowiedzUsuń