czwartek, 9 lutego 2017

*09.02.2017 początku ciąg dalszy 3

Zbliżały się moje urodziny. Sam nigdy nawet nie myślałem żeby ten dzień świętować. Moja ukochana stanęła na głowie by ten dzień był wyjątkowy. Słowo "szczęśliwy" to za małe słowo by opisać jak czułem się tego dnia. 
W tajemnicy udało jej się nawiązać kontakt z moimi siostrami i zorganizować mi prawdziwe przyjęcie. Upiekła nawet tort - sama! Dla mnie. Wieczorem do drzwi wynajmowanego przeze mnie mieszkania zastukali wszyscy - moje siostry z mężami, jej mama z ojczymem oraz jej siostra - najbardziej zszokowana w całym tym towarzystwie - dowiedziała się o mnie w tym właśnie momencie :)
Słodki Jezu! Jaki ja byłem Zakochany. Cały świat był piękny!

Miłość kwitła. Rozpoczęły się na dobre wakacje. Pojechaliśmy nad jezioro ze świeżo kupionym zestawem (namiot, materac, zestaw do gotowania na gazie). Czy można wyobrazić sobie coś bardziej pięknego? Euforia wakacyjna być może odebrała nam część rozumu ale myślę że decydujący wpływ na to, co wydarzyło się na biwaku miało zaufanie jakim się darzyliśmy. Byliśmy sobą zachwyceni. Rozumieliśmy się bez słów. Uwielbialiśmy każdą sekundę spędzoną razem. Nie potrzebowaliśmy ani nadmiernej ilości jedzenia, ani snu...
Noce były ciepłe a dni gorące. Woda letnia, jak dobrze ostudzona herbata. Pole biwakowe znajdowało się niemal nad samym brzegiem jeziora z daleka od tłocznej miejskiej plaży z pomostem. Wieczorem i plaża stawała się pusta. Chodziliśmy wówczas na pomost, leżeliśmy wpatrując się w niebo i czekając na spadające gwiazdy. Kilka udało nam się zobaczyć. Pomost był wieczorem oświetlany przez latarnie które zapalały się pewnie o określonej godzinie. W magiczny sposób przekonaliśmy się o tym gdy któregoś wieczoru poszliśmy poleżeć na nadal ciepłym, drewnianym pomoście. Plaża była pusta. Cały pomost nasz. Wieczór był już dość ciemny i Jej oczy błyszczały jak dwa małe Księżyce. Weszliśmy na drewnianą konstrukcję. Objąłem Ją w pasie i szepnąłem z największą czułością na jaką było mnie stać: "dziękuję że jesteś tu ze mną... Kocham Cię". W tym właśnie momencie rozbłysły latarnie rozmieszczone wzdłuż pomostu. O lepszym podkreśleniu moich słów nie mogłem nawet marzyć. Stało się bardzo, bardzo romantycznie. Powietrze pachniało naszym zakochaniem. Siedzieliśmy wtuleni w siebie długo. Ona w moich ramionach i w mojej bluzie. Wyglądała ślicznie. W końcu zerwał się lekki wiatr i w połączeniu z bliskością jeziora przyniósł delikatny chłód. "Wracamy?" Powiedziała to szeptem nie chcąc psuć tej magicznej atmosfery. Przytuliłem ją jeszcze i pomaszerowaliśmy do namiotu. 
Ta noc była pierwszą nocą której nigdy nie zapomnimy. To tej nocy całowaliśmy się leżąc w ciepłych śpiworach. To tej nocy spięliśmy śpiwory w jeden by być bliżej. Tej nocy w końcu kochaliśmy się po raz pierwszy. Nie zwyczajnie. Nie potrzebowaliśmy zabezpieczenia. Po prostu całowanie sięgnęło znacznie dalej niż usta, szyja, dekolt i piersi... Nigdy nie zapomnę tej cudownej nocy... Całowałem ją z taką rozkoszą a Ona była tym tak zachwycona że robiliśmy to niemal do rana. A po krótkiej drzemce jeszcze kilka razy... Tęsknię za tamtą nocą, Już zawsze będę tęsknił.... Kocham Ją!

ps. mija 15 dzień. Moja rozpacz jest coraz większa... zaczynam czuć że to NAPRAWDĘ KONIEC!!!

1 komentarz:

  1. bardzo pięknie opisany początek miłości... Fajnie sie czyta Twój blog i nie rezygnuj z pisania. Mam nadzieję że napiszesz również powód waszego rozstania, dlaczego odeszła?
    Póki co opisałeś romantyczna sielankę.
    Trzymaj się autorze, obyś był szczęśliwy :)

    OdpowiedzUsuń