niedziela, 19 lutego 2017

*19.02.2017 echo

Miłość kwitła w najlepsze. Echo jej słów "daję mu pół roku..." prześladowało mnie w snach z różną częstotliwością. Cieszyłem się jak upłynęło te pół roku i nadal było cudownie. Sprzeczki były, owszem, ale ja w strachu by nie powtórzyły się te straszne chwile gdy mnie zostawiła zmieniłem strategię radzenia sobie z emocjami. Zrobiłem zwrot o 180 stopni...
Drobne sprzeczki o nic (wyniesienie śmieci, rozrzucone ubrania itp) pomijałem. Bez słowa naprawiałem błędy. W poważniejszych rozmowach, gdy nie zgadzałem się z Jej zdaniem, także zamykałem się przed nią. Nie chciałem się kłócić. Wolałem budować mur... otaczać się nim.

Dziś oczywiście wiem, że to był błąd. Dziś wiem że trzeba rozmawiać nawet jeśli nie ma się tego samego zdania co rozmówca. Nie warto budować żadnego ostrokołu wokół siebie bo w końcu przestaniemy być dostępni dla drugiej osoby. Nawet dla tej, którą bardzo kochamy i nie chcemy by była po drugiej stronie.

Czas płynął, minął rok i zaczęły się kolejne wakacje. Mój irracjonalny strach udało mi się pokonać raz. Na koniec czerwca zapytałem o wakacyjne plany. To wywołało dziwną (wtedy i dla mnie) reakcję. Nerwowo odpowiedziała że łatwo mi mówić o wakacjach bo mam wolne a ona nie. Ma obowiązki przez ponad połowę lipca, nie wie jak i kiedy uda jej się z tym uporać więc nie będzie się określać... Pewnie jej frustracja bijąca z odpowiedzi wynikała ze zmęczenia, z natłoku obowiązków ale mi zrobiło się przykro... Nie chciałem nic złego. Po prostu kolejny raz spróbowałem coś zaplanować. Tygodniami myślałem nawet o tym by zorganizować coś samemu, jakiś krótki urlop ale bez znajomości jej kalendarza to było niewykonalne... Tego dnia mój ostrokół stał się wyższy o kilka poziomów. Ale zrobiłem wszystko co możliwe by nie wynikła z tego kłótnia.
Wakacje płynęły leniwie. Trochę czytałem. Gotowałem gdy ona była w pracy. Czasem udało nam się wyskoczyć do kina czy nad jezioro, czasem spędzić romantyczny i gorący wieczór. Było dobrze, choć mnie wewnętrznie nosiło... nie mogłem patrzeć jak ciągle pracuje...
Minął lipiec. Skończyła pracę na miejscu. Mogliśmy Pojechać na kilka tygodni do Jej rodziców odpocząć i polenić się. Zawsze lubiłem majsterkowanie więc korzystając ze sposobności, wolnego czasu i wolnych środków niewykorzystanych na wakacje postanowiłem zrobić wiatę - drewnianą, pokaźnych rozmiarów altanę z sześciospadzistym dachem. Idealne miejsce do spędzania czasu z rodziną w takie wakacyjne dni. Kilka tygodni trwało jej wykonanie i byłem dumny. Naprawdę wypadła dobrze. Solidna konstrukcja i imponująca wielkość napawały mnie dumą. Inni domownicy pomagali, nawet Ona spędziła godziny na malowaniu desek. Zwieńczenie konstrukcji nastąpiło w przeddzień końca wakacji. W między czasie wieczorami urządzaliśmy grille, obiady na wolnym powietrzu w rodzinnym gronie... było dobrze.

Rozpoczął się kolejny rok. Sny o echu wróciły. Nic w tym dziwnego, bo wszystko wyglądało jak echo. Znów takie same dni, wieczory... Nadal czasu razem spędzaliśmy niewiele przez obowiązki. Nadal nie prowadziliśmy rozmów o nas, o przyszłości, o celach... Pytania "jak w pracy" powtarzane co dzień, zwłaszcza gdy te dni się od siebie nie różniły, nie były ulubionym pretekstem do rozmów... 
Kocham ją. Byłem i jestem zdeklarowanym monogamistą. Podobała mi się cała Ona. Wszystko co miała, kim była, jak traktowała ludzi, jakie miała zasady... Nic się nie zmieniło. Kocham ją nadal. Jedynie ta beznadziejna stagnacja mi przeszkadzała. Te wlekące się za sobą dni.
Nie naciskałem, nie oczekiwałem deklaracji, konkretnych dat realizacji jakichś życiowych przedsięwzięć... "Najpierw studia potem reszta" powiedział kiedyś i to były całe nasze plany i marzenia. Ja chciałem o tym rozmawiać, próbowałem... bezskutecznie... Byliśmy ze sobą już 8 lat więc... Warto było choć mgliście zarysować "resztę": dom, dziecko... Na przemian dusiłem to w sobie i uzewnętrzniałem. to drugie zawsze podnosiło wyczuwalne napięcie w rozmowie, czasem nawet kłótnie... Wydawało się że od czasu gdy do siebie wróciliśmy nie ma do mnie zaufania. Gdyby mogła wejść w moją głowę, poznać myśli i intencje z pewnością zmieniła by zdanie....

10 komentarzy:

  1. Jestem tu pierwszy raz i przeczytalam wszystko jednym tchem. Poki co widzi mi sie ze byla calkowicie pochlonieta swoja kariera i planowanie 'reszty' bylo jej nie w glowie i nie po drodze. Co do zaufania to tez - chyba podupadlo przez poprzednie scysje. Bede jeszcze cos pisac, mam pare mysli, ale teraz jest troche pozno wiec juz mozg nie bardzo chce wspolpracowac. Pisz dalej, fajnie sie czyta, bede zagladac. W miedzyczasie zapraszam do siebie: www.zakazanamilosc2014.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, czekam zatem na te myśli.. i zajrzę do ciebie. Jak tylko znajdę siły.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy matke swojej corki tez kochales? Jakos na faceta na jedna noc mi nie wygladasz. Czy jak sie to stalo, ze zostales ojcem? I to na pewno jest twoje dziecko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to moje dziecko? znasz jakiegoś ojca który nie jest tego pewien? to mu współczuję. A córka to owoc związku ze studiów. Zbyt krótkiego i tonącego w mroku odległej przeszłości by nazwać go miłością... na pewno nie był to "numerek" na dyskotece ale nie pora na tą historię. może kiedyś...

      Usuń
  4. Juz nie jeden ojciec byl bardzo pewien...az sie przez zupelny przypadek okazalo, ze to jednak nie jego dziecko. Mlody jestes, zycia nie znasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. określenie "młody" to pojęcie względne... A życie znam lepiej niż może się komuś wydawać... i naprawdę nie to jest tematem... może kiedyś.

      Usuń
  5. To pisz dalej w temacie bo ile mozna czekac na final? Mysle, ze chodzi ci tez o dyskusuje, o wymiane podgladow, o pytania i odpowiedzi - ale w takim tempie to sie nie doczekamy. I ty tez nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. finał jutro. A potem postaram się napisać co dzieje się dziś...

      Usuń
  6. No to napisz w koncu zebysmy mieli pelny obraz i wtedy sie zastanowimy wspolnie, co bylo nie tak i czy sie da cos jeszcze zrobic.

    OdpowiedzUsuń