sobota, 18 lutego 2017

*18.02.2017 miodowy rok

Nie od razu (po tych wydarzeniach z połowy sierpnia dwa lata temu) Moja Ukochana wprowadziła się do mnie... Dużo musieliśmy rozmawiać - zarówno ze sobą, we dwoje jak i w domu z rodziną. Wszyscy się ucieszyli że nasze relacje wracają do tych, które można nazwać partnerstwem i miłością... Ona wciąż miała w sobie sporo rezerwy za co trudno ją dziwić. Kilka razy w rozmowie powiedziała "ee... daję mu pół roku... potem pewnie znów będzie taki sam". Jej mama od razu ją sprostowała, mówiąc coś o samospełniającym się proroctwie...
W ostatnich dniach sierpnia, by skorzystać jeszcze z końcówki wakacji wybraliśmy się w góry. We troje - ja, Ona i moja córka. Sama podróż już była dla mnie jak błogosławieństwo. Wiedziałem już po kilku tygodniach co znaczy samotność i teraz kipiałem ze szczęścia... 
Urządziliśmy sobie cudownie oczyszczającą, wyciskającą resztki sił wędrówkę po górach. Byłem w siódmym niebie. Znów byliśmy rodziną.
Po powrocie z wakacji odwieźliśmy córkę i wróciliśmy do miasta, do pracy, na uczelnię. Bałem się trochę o ten czas ale zupełnie niepotrzebnie. Wróciło wszystko co kochałem. Oczywiście że czasu było mniej niż w wakacje ale staraliśmy się go lepiej wykorzystywać. Ona znalazła nawet kurs tańca dla początkujących (jej zbędny bo zna się na tańcu, czego nie można powiedzieć o mnie). Ja wyciągałem ją na basen i do kina. A późne wieczory i noce? Kochaliśmy się niemal codziennie! W dodatku żarliwiej niż kiedykolwiek. Tak, jakbyśmy chcieli nadrobić stracony czas.
W ciągu dnia wymienialiśmy wiadomości, wyznawaliśmy miłość, ustalaliśmy zgodnie co na obiad, jakie plany... Dręczyły mnie dwie sprawy: ten sms który omal nie pozbawił mnie życia (Rusałka!) i to, że czasem w najmniej spodziewanych momentach wzdychała "eh... żebyś ty już zawsze był taki miły".
W końcu bardzo delikatnie udało mi się zapytać ją o tego sms. Wyjaśniła. Kolega rzeczywiście próbował starać się o jej względy. Gdy miała ciężki okres po naszym rozstaniu rozmawiali długo, on był dla niej wsparciem. Czasem rozmowy prowadzone przez internet przeciągały się do późna w nocy. On też był w jakiejś ciężkiej życiowej sytuacji i w noc przed ślubem siostry Mojej Miłości pił i pisał do niej smsy o 2 nad ranem. Ich rozmowy z kolei nazywał "randkami". Dowiedział się że znów jesteśmy razem i zerwał kontakt. 
Czy wierzę? Z ręką na sercu mogę powiedzieć że tak!  Nawet dzis, 18.02.2017

Drugą rzeczą, która jak motyl zamknięty w dłoniach trzepotała w mojej głowie, był brak wiary: że teraz nam się uda, że będziemy się starać, że mamy świadomość, iż nie będzie zawsze cudownie, że pojawią się w naszym życiu kłopoty, nieporozumienia i inne wyzwania ale nauczeni doświadczeniem nie będziemy już tak emocjonalnie reagować, że konflikty będziemy rozwiązywać rozmową, że będziemy szanować swoje zdania i szukać kompromisu...

Kolejne tygodnie wskazywały na to że udało nam się pokonać wszystko. Naprawdę cieszyliśmy się sobą. Z wyrozumiałością podchodziliśmy do wzajemnych obowiązków i nikt nikomu nie wypominał braku czasu. Co wieczór dawaliśmy się sobie nawzajem. Nawet kilka minut ale staraliśmy się kłaść razem do snu. No i seks... nie było lepszego! Na przemian był czuły i gorący, subtelny i wyuzdany. Podobał się nam obojgu. To ważne. Może nie najważniejsze ale bagatelizowanie życia intymnego jest błędem. 
I tak szczęśliwie płynął nam czas: kolejne tygodnie i miesiące. Znów szczęśliwie spędzone święta i rodzinne uroczystości. Obowiązki na uczelni nie pozwoliły jej na wolne dni więc w zimowe ferie nigdzie nie wyjechaliśmy ale mogłem się spełniać kulinarnie gotując jej obiady by mogła spokojnie pracować. Byłem w stanie zakochania jak w pierwszych miesiącach naszej znajomości. Szczęście znów zamieszkało w naszym domu, w głowach i malowało się na twarzach... 
Tylko czasem, po dniu szczególnie zapracowanym gdy spędziliśmy ze sobą tylko chwilę, przychodził w nocy sen w którym widziałem góry, ogromną przestrzeń i słyszałem echo "ee... daję mu pół roku... potem pewnie znów będzie taki sam"...

2 komentarze:

  1. mam nadzieje ogromną że wszystko skończy się dobrze. Czytam z zapartym tchem twoja opowiesc!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie chyba dobrze nie jest, bo nie sa razem.

    OdpowiedzUsuń