wtorek, 7 lutego 2017

*07.02.2017 początku ciąg dalszy 2

Wybraliśmy się nad morze. I było cudownie: rozmowy podczas kilkugodzinnej jazdy, spacer po plaży z trzymaniem się za ręce, wszystko to, co powoduje łzy wzruszenia gdy się wspomina. Naprawdę nie umiem ubrać w słowa, jak bardzo byliśmy szczęśliwi. Taką Ją chcę pamiętać zawsze: uśmiechniętą, zalotną, z iskrami w oczach i czule trzymającą moją dłoń... Nic więcej nie liczyło się wokół. Tylko my...

Kolejnego dnia niespodzianka. Mieliśmy pojechać do kina (do innego miasta). Umówiliśmy się że spotkamy się na stacji Statoil. Podjechałem, pełen ekscytacji o dobre pół godziny wcześniej niż się umówiliśmy. Korzystając z okazji, że mam chwilę czasu i przypominając sobie, że stan zakochania powodował, iż prawie nic nie jadłem od kilku dni, zostawiłem auto na parkingu i poszedłem po hot-doga. Chwila w kolejce i w końcu dostałem. Takiego jak lubię z ketchupem i musztardą. Wracam do auta, wychodzę ze stacji i... omal nie udławiłem się pierwszym kęsem, który zdążyłem ugryźć. Przed budynkiem stoi moja ukochana... z mamą...!
Obie uśmiechnięte. Odebrało mi czucie w nogach, głos, oddech... Sparaliżował mnie strach! Nie wiedziałem, czy tak miało być, czy może to przypadek i mam udawać, że się nie znamy, minąć je i wsiąść do auta. Nie wiedziałem, co moja ukochana powiedziała mamie. Czy rozmawiała z nią o nas?
Sytuację uratowała moja Miłość: "Cześć" powiedziała z takim uśmiechem, że ściśnięte gardło przypomniało mi o połknięciu tego, co miałem w ustach. Nie było całusa ale to "cześć", w połączeniu z uśmiechem było jak tysiąc całusów. "Dzień dobry" - odpowiedziałem w stronę jej mamy, myśląc o tym jak idiotycznie wyglądam z tym hot-dogiem... "No i co wy nawyrabialiście...? Tylko ostrożnie jedźcie!" powiedziała po chwili jej mama z uśmiechem, który pewnie spowodował u niej mój atak paniki. Ten uśmiech był tak sympatyczny, że poczułem się jak nowonarodzony... "obiecuję że odwiozę Ją całą i zdrową".

Tak, w skrócie, wyglądało moje pierwsze spotkanie z jej mamą. Moja ukochana w drodze opowiedziała mi, że dwa dni wcześniej nie wytrzymała i powiedziała wszystko mamie. O mnie, o mojej córeczce, o tym że się kochamy i o tym że chcemy kontynuować znajomość.... Z tego co wiem, to mama uważała Ją za mądrą i roztropną dziewczynę, więc uznała, że wie co robi a zatem pozostaje tylko kibicować naszemu szczęściu. O tajemnicy tego dnia wiedziały więc już 3 osoby...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz